W piątek przed kwalifikacjami podczas konferencji prasowej Apoloniusz Tajner poruszył m.in. temat rozwoju skoków w Polsce.
Apoloniusz Tajner wypowiedział się na temat zamontowanych na skoczni im. Adama Małysza siatek ochronnych przed wiatrem.
„Rzeczywiście potrzebujemy tych siatek. Sprawdzimy, jak to wygląda teraz, podczas tych zawodów. Bez względu na to, czy wiar będzie wiał, czy nie, chcemy zobaczyć, jak to będzie funkcjonowało. Mamy zamiar, o czym rozmawiałem z wiceministrem sportu i z dyrektorem Centralnego Ośrodka Sportu (skocznia w Wiśle – Malince jest własnością COS-u, natomiast my dzierżawimy jako Polski Związek Narciarski ten obiekt) i w zamiarze mamy, jeżeli ta instalacja się sprawdzi, zakupić ją.”
Jak Prezes Polskiego Związku Narciarskiego widzi obecny stan polskich skoków?
„Nadal funkcjonuje dobrze Narodowy Program Rozwoju Skoków Narciarskich – LOTOS Cup. Jest to program finansowany przez naszego sponsora – grupę LOTOS S.A. W zawodach zimą startuje regularnie od 150 do 200 zawodników i coraz więcej zawodniczek. Jest to taka liczba skoczków, że zmagania trwają od rana do wieczora. Jeżeli byłoby ich więcej, trzeba by dokładać dodatkowe dni, więc myślę, ze jeśli chodzi o skoki w zakresie dzieci i młodzieży to pracujemy na szerokim poziomie, na porównywalnym do Niemiec, czy Norwegii, a chyba nawet szerzej, niż w Austrii, Finlandii, czy innych krajach. Nie widzimy tu dziury, czy zagrożenia. Natomiast jest problem z zawodnikami, którzy kończą szkołę średnią, wchodzą w 18., 19., 20. rok życia, prezentują już wysoki poziom, ale nie na tyle wysoki, by otrzymać stypendium z Ministerstwa Sportu. Rozporządzenie mówi, że stypendium należy się zawodnikom, którzy osiągnęli wyniki na poziomie do 8. miejsca w Igrzyskach Olimpijskich, Mistrzostwach Świata, Mistrzostwach Europy. Ten, który jest 9. prezentuje nadal wysoki poziom, ale do stypendium już się nie kwalifikuje. Ci zawodnicy nie są też w polu zainteresowania sponsorów indywidualnych. Mają problem, z którym zderzyliśmy się dość mocno głównie w tym roku, to jest przypadek Krzysztofa Bieguna, Andrzej Stękały, czy Bartłomieja Kłuska. Mamy zawodników na wysokim poziomie, zabezpieczamy bardzo drogi proces szkoleniowy, ale nie ma możliwości zabezpieczenia indywidualnego, finansowego dla tych zawodników. Oni mają problem nawet z tym, żeby się dostać na treningi, gdyż nie mają indywidualnych środków. W skokach, czy biegach narciarskich zawodnicy rekrutują się z rodzin ubogich. Zupełnie inaczej jest np. w przypadku narciarstwa alpejskiego. Chcemy zwrócić uwagę, że jest to problem całego polskiego sportu. Dla mnie, najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby w budżecie państwa znalazł się pomysł tysiąc stypendiów dla tysiąca sportowców z różnych dyscyplin, zasługujących na to swoim poziomem sportowym, który łatwo można skategoryzować i określić.”
Jak można rozwiązać ten problem?
„Jeżeli chodzi o to, aby załatwić ten problem na poziomie związkowym – oczywiście, myślimy o tym. Jeżeli to dotyczy jednego, czy dwóch zawodników – nie ma problemu, spokojnie możemy sobie z tym poradzić. Natomiast ten temat wymaga rozwiązania systemowego, czyli muszą być na to środki przeznaczone, ale one raz są, a raz ich nie ma. Jak są i realizujemy jest dobrze, ale za chwilę ich nie będzie i to jest tak, jakby się komuś coś zabierało. Nie możemy pójść na takie rozwiązania. W naszym związku takie rozwiązanie dotyczyłoby ok. 30 sportowców. To już są takie środki, że jeżeli nie ma na to pomysłu na kilka lat – nie wchodzimy w to.”
- Źródło: Własne
- Korespondencja z Wisły: Kinga Stanaszek
- FOTO: Wiktoria Ostrowska