Felieton: Jednak lepiej w Polsce – prawdziwe oblicze skoków w Klingenthal

0
1240
FOTO: Justyna Kowalewska

Na konkursy Pucharu Świata w Klingenthal pojechałam z ciekawością i wielką chęcią porównania ich z konkursami w Polsce. Wcześniej kilka razy byłam w Wiśle i Zakopanem zarówno jako kibic, jak i dziennikarka. Jako że należę do osób, które niezbyt przepadają za tłumem rozemocjonowanych i pijanych kibiców, możliwość przeżycia tego wydarzenia wśród słynących z powściągliwości Niemców była bardzo zachęcająca. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, w porównaniu z Polską, konkursy w Niemczech wypadły raczej niekorzystnie.

Być może gdybym – jak inni dziennikarze – przyjechała na miejsce samochodem, nie przeżyłabym tylu przygód. Najpierw opowiem o negatywnych stronach, żeby później zakończyć pozytywnym akcentem. Ponieważ chwilowo mieszkam w Dreźnie i mam darmową kolej, postanowiłam nie wydawać pieniędzy na noclegi i podróżować codziennie pociągami. Zresztą ceny noclegów w Klingenthal były tak wygórowane, że chyba każdy student na moim miejscu postąpiłby tak samo. Podróż w jedną stronę miała trwać niecałe 4 godziny, łącznie z czasem oczekiwania na przesiadkę. W praktyce czas ten wydłużył się o połowę, bo akurat w ten weekend niemiecka kolej, na którą nigdy nie powiedziałam złego słowa, zawiodła na całej linii. Krótko mówiąc: wśród rzeczy, które organizatorzy powinni poprawić lub lepiej przemyśleć na pewno znajduje się transport miejski. Już pomijając same pociągi i dojazd do miasta.

W sobotę i niedzielę na skocznię i z powrotem można było dojechać darmowymi autobusami dla kibiców, ale w piątek trzeba było radzić sobie samemu. Publiczne autobusy spóźniają się i nie zatrzymują na oznakowanych przystankach – i to nawet po tak zwanym machnięciu ręką. Z powodu takiej właśnie sytuacji byłam zmuszona udać się na dworzec pieszo, a jest to kilka ładnych kilometrów po pustej i słabo oświetlonej ulicy. Zdecydowanie nie było to miłe przeżycie i jeśli ktoś nie lubi tego typu wrażeń, nie polecam. Dworzec kolejowy w Klingenthal także niezwykle trudno nazwać dworcem i na pewno nie warto przyjeżdżać tam dużo przed czasem. Kolejnym słabym punktem jest bariera językowa: nawet z podstawami niemieckiego trudno jest się dogadać z miejscowymi, którzy mówią ze specyficznym akcentem, o angielskim nawet nie wspominając. Wniosek nasuwa się sam – miasto nie jest przygotowane do przyjmowania zagranicznych gości. Ostatnia uwaga dotyczy natomiast samego biura prasowego i – być może mało istotnej – kwestii gastronomicznej. O ile podczas polskich konkursów akredytowani dziennikarze mogą liczyć na naprawdę wspaniałe przyjęcie, o tyle tutaj trzeba było zadowolić się zupą i prowizorycznymi kanapkami.

Nie wszystko jest na minus. Nie żałuję, że tam pojechałam, bo możliwość porównania organizacji imprezy przez Niemców z takim na przykład Zakopanem doprowadziła mnie do ciekawych wniosków. Otóż nasi zachodni sąsiedzi wydają się zupełnie nie przykładać wagi do tego wydarzenia, w całym mieście zamknięty teren Vogtland Areny jest jedynym miejscem, gdzie w ogóle można dostrzec konkursową atmosferę. Ci z Państwa, którzy byli w Zakopanem podczas Pucharu Świata wiedzą, że wtedy to miasto żyje skokami i widać to dosłownie na każdym kroku. W Niemczech nie ma olbrzymich kolejek do wejścia na skocznię, a kramy z kibicowskimi akcesoriami znajdują się już na jej terenie. Ciekawe jest też to, że obok trybun można wejść do namiotu, gdzie podają kiełbaski oraz piwo. W Polsce wszystkie stoiska gastronomiczne znajdują się poza obiektem i (teoretycznie) nikt nie ma prawa wnieść żadnego jedzenia ani napoju. No właśnie – w Klingenthal nie ma również tak restrykcyjnych kontroli przy wejściu. Natomiast skorzystanie z toalety tutaj jest płatne i kosztuje 50 eurocentów.

Do pozytywów zaliczyć należy także bardzo dużo wydzielonego miejsca dla mediów, gdzie każdy dziennikarz czy fotograf mógł swobodnie obserwować konkurs. Bez wątpienia wizyta tam była ciekawym i wzbogacającym doświadczeniem, ale nie powtórzyłabym tego, a przynajmniej nie na takich zasadach. Wyjazd do Klingenthal na skoki odradzam każdemu biednemu studentowi i osobom bez samochodu. Reszta na pewno będzie zadowolona, bo region Vogtland to naprawdę przepiękna okolica, choć samo miasto aż tak bardzo nie zachwyca. Jeśli ktoś z Państwa ma odmienne zdanie, serdecznie zapraszam do dyskusji.


  • Źródło: Własne
  • FOTO: Justyna Kowalewska