František Holík to młody, utalentowany zawodnik z Czech. Pięciokrotnie startował na Mistrzostwach Świata Juniorów, jest brązowym medalistą Zimowego Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży z 2015 roku w drużynie mieszanej. Po zawodach krajowych w Rožnovie pod Radhoštěm znalazł chwilę na rozmowę z naszym portalem.
Kinga Stanaszek: Jak zaczęła się Twoja przygoda ze skokami? Dlaczego wybrałeś właśnie
ten sport?
František Holík: Zacząłem skakać w wieku czterech lat. Kiedy miałem trzy lata, mój tata
nauczył mnie jeździć na nartach. Potem zobaczyłem skoki w telewizji i zawsze mówiłem “Ja
muszę skakać. Ja chcę skakać”. W domu skakałem dosłownie wszędzie – z sofy, ze
schodów. Jak urodził się mój brat i leżał na sofie, to skakałem przez niego. To już było dla
mojej mamy trochę za dużo, mówiła, że tak nie może być. Dlatego rodzice napisali list do
Lomnicy nad Popelkou i do Liberca. Jako pierwszy do mojego taty zadzwonił pan Zdeněk
Remsa z LSK Lomnice nad Popelkou. Mieszkaliśmy wtedy blisko Mělníka, to jest 100 km od
Lomnicy. Gdy tam pojechaliśmy, pan Remsa zrobił dla mnie małą, śniegową skocznię i
zacząłem skakać. Powiedział, że mogę to robić i od tej pory jeździłem do Lomnicy na
treningi. Tak rozpocząłem przygodę ze skokami.
Kinga Stanaszek: Jako dziecko osiągnąłeś wiele (m.in. pięciokrotna wygrana w Turnieju
Czterech Skoczni dla Dzieci, triumf w LOTOS Grand Prix w Zakopanem – przyp.red.). Jak
wspominasz początki swojej kariery?
František Holík: Zawsze pozytywnie, bardzo lubię te wspomnienia. To było dla mnie coś
niesamowitego, byłem bardzo szczęśliwy. Tylko skakałem, trenowałem i lubiłem to. I dalej to lubię.
Kinga Stanaszek: Nigdy nie żałowałeś tego, że wybrałeś akurat skoki narciarskie?
František Holík: Jak byłem młodszy – nie, jednak teraz, kiedy pojawiają się trudności,
zdarza się. To nie jest łatwe skakać, trenować i uczyć się. Trudno jest to skoordynować, ale lubię ten sport i chcę skakać.
Kinga Stanaszek: Odczuwałeś kiedykolwiek strach przed skokami?
František Holík: Czasami tak, kiedy nie ma formy. Zdarza się, że mam problemy w locie i to nie jest nic przyjemnego, kiedy mną kręci i jeśli wiem, że coś się może stać. Nie lubię o tym myśleć.
Kinga Stanaszek: A stres?
František Holík: Zdarza się, ale myślę, że już jestem na tyle doświadczony, że wiedziałbym, co robić.
Kinga Stanaszek: Co jest według Ciebie najlepsze w byciu skoczkiem narciarskim?
František Holík: Myślę, że samo skakanie, adrenalina, jaką czuję w locie, Jeszcze nie
byłem na mamuciej skoczni, więc nie wiem jak to jest oddać 200 metrowy skok. Ale
oczywiście ten lot jest najpiękniejszy.
Kinga Stanaszek: Co jest dla Ciebie najtrudniejsze?
František Holík: Jeśli nie ma formy to najtrudniejsze jest znaleźć to, co robię źle i poprawić to. Na skoczni wszystko dzieje się szybko, pojawia się prędkość i wysokość. Trudno jest próbować nowych rzeczy.
Kinga Stanaszek: Który moment ze swojej dotychczasowej kariery wspominasz najlepiej?
František Holík: Bardzo dobrze wspominam moment, kiedy byłem w Sapporo w 2015 roku. Zdobyłem wtedy pierwsze punkty w Pucharze Kontynentalnym. Kiedy leciałem do Japonii, wiedziałem, że jeśli je zdobędę, to zostanę tam na Puchar Świata. Odbywały się tam trzy konkursy – jeden na mniejszej skoczni, dwa na dużej. Mówiłem sobie: “Jak mogę zrobić punkty to chyba na tej małej”. Ale na 90-tce byłem daleko (46. miejsce – przyp.red.). Potem poszło mi dobrze na drugiej skoczni, byłem 9. i 12. To było dla mnie coś niesamowitego, nie oczekiwałem tak dobrego wyniku. Później udało mi się zakwalifikować do konkursu Pucharu Świata, to też było coś ponad plan. Wszystko działo się tak szybko, że nie wiedziałem, co się dzieje. To chyba moje najlepsze wspomnienie.
Kinga Stanaszek: Jesteś jeszcze młodym zawodnikiem, ale czy miałeś kiedyś moment, w
którym chciałeś zrezygnować ze skoków lub nie miałeś już motywacji do treningów?
František Holík: Myślę, że nie brakowało mi motywacji, ale był taki moment i nie było to tak dawno. Chyba jakieś 2 – 3 miesiące temu. Mimo to, jestem szczęśliwy, że zostałem przy skokach i wierzę, że kontynuowanie tego sportu nie jest błędem.
Kinga Stanaszek: Jakie jest Twoje największe marzenie związane ze skokami
narciarskimi? Co chciałbyś osiągnąć?
František Holík: Na pewno chciałbym wygrać ważne zawody, skakać w Pucharze Świata,
punktować. Myślę, że celem każdego skoczka jest wygrać coś wielkiego – Igrzyska
Olimpijskie, Mistrzostwa Świata.
Kinga Stanaszek: Masz swoją ulubioną skocznię, albo taką, której nie lubisz?
František Holík: Bardzo nie lubię 120-stki w Libercu i skoczni w Stams (HS 105 –
przyp.red.). Lubię skakać tutaj (Rožnov pod Radhoštěm – przyp.red.), w Libercu na 90-tce i w Wiśle. Jak gdzieś jadę, to po prostu chcę skakać jak najlepiej.
Kinga Stanaszek: Jak Ty, jako zawodnik, widzisz przyszłość skoków narciarskich w
Czechach? Jakie macie u siebie warunki do rozwoju?
František Holík: Sytuacja nie jest dla nas łatwa. Myślę, że dla kadry robią wszystko, co
mogą. Dukla bardzo nas wspiera, dzięki niej mamy możliwości treningowe. Możemy
regenerować się w Libercu i we Frenštácie. Gorzej jest ze skakaniem, możemy to robić tylko we Frenštácie, tutaj, w Lomnicy i Libercu, a to są trochę specyficzne skocznie, inne od tych, na jakich odbywają się wielkie zawody. W zimie nie mamy w ogóle gdzie skakać, co jest dla nas trudne. Zawsze musimy gdzieś jeździć. Teraz skupiamy się na treningu i oddawaniu dobrych skoków. Wtedy pojawią się sukcesy, przez co będzie więcej pieniędzy i możliwości.
Kinga Stanaszek: W zeszłym sezonie organizowaliście zawody krajowe za granicą – w
Polsce i w Niemczech. Jakie to jest uczucie rywalizować ze swoimi rodakami, ale w innym
kraju?
František Holík: My się z tego trochę śmiejemy, ale dla nas to są normalne zawody, z tą
samą grupą skoczków, jaka byłaby w Czechach. To jest tak, jakbyśmy byli tam na obozie,
tylko dodatkowo odbywały się zawody. Ale to dobrze, że robią konkursy w Polsce, albo w
Niemczech. Lepsze to, niż nic. Mieliśmy zmagania w Szczyrku, a tam jest bardzo fajna
skocznia. Także podziękowania dla Polaków, że organizują dla nas zawody <śmiech>.
Kinga Stanaszek: Wierzysz w to, że skoki narciarskie powrócą do Harrachova?
František Holík: Bardzo bym chciał wierzyć, gdyż 6 lat mieszkałem w Harrachovie. Mamy
tam dom, do którego często jeżdżę. Wierzę, że znajdą się na to pieniądze. Teraz jest
problem z obiektami pod skocznią i w komunikacji między podmiotami nimi zarządzającymi
(tereny pod skocznią są we władaniu innego podmiotu, niż same skocznie – przyp.red.) .
Wierzę jednak, że to się uda.
Kinga Stanaszek: Zastanawiałeś się kiedyś, co będziesz robić po zakończeniu kariery?
Twój kierunek studiów nie jest związany ze sportem…
František Holík: Teraz nie był, bo byłem na Uniwersytecie w Libercu na wydziale ekonomii, ale nie lubiłem tego. Mogłem iść na drugi rok, ale nie chcę tych studiów kontynuować. Bardzo nie lubię matematyki, a na ekonomii jest jej dużo. Trzy tygodnie temu zdawałem egzaminy na Uniwersytet w Pradze na zarządzanie sportem. Zawsze marzyłem, żeby robić coś w tym kierunku, chciałem zostać przy sporcie. Wierzę, że to będzie lepsze.
Kinga Stanaszek: Masz sprecyzowane cele na ten sezon letni lub nawet już na zimowy?
František Holík: Moim celem jest po prostu dobrze skakać. Chciałbym zdobyć punkty w
Pucharze Kontynentalnym, bo teraz jestem poza kadrą. Jeśli chcę być w reprezentacji,
muszę uzyskać punkty w PK. To jest chyba mój największy cel.
Kinga Stanaszek: Bardzo różni się przygotowanie będąc w kadrze, a poza nią?
František Holík: Mam szczęście, że mieszkam w Libercu. Wspiera mnie Dukla Liberec i
mogę jeździć z chłopakami na obozy. Trenuję z Jakubem i Davidem Jiroutkiem oraz
Antonínem Hájkiem. Mamy swoje centrum w Libercu i mogę trenować z zawodnikami, którzy tam mieszkają. Dlatego to nie jest dla mnie aż tak duża różnica. Tyle, że nie mam
dofinansowanego kombinezonu. Dostanę narty, bo mam kontrakt z BWT, ale kombinezonu i
butów już nie.
Kinga Stanaszek: Mówisz bardzo ładnie po polsku. Jak to się stało?
František Holík: Kiedy mieszkaliśmy w Harrachovie, to mieliśmy tam pensjonat.
Przyjeżdżało do nas dużo Polaków, więc rozmawialiśmy z naszymi gośćmi. Mamy też
przyjaciół w Drawnie, dawniej rozmawiałem dużo z Magdą Pałasz. Jak byłem młodszy,
często jeździliśmy na LOTOS Cup. Myślę, że te języki są na tyle podobne, że nie ma dużej
różnicy w mówieniu po polsku, czy po czesku. Lubię się uczyć języków, dużo bardziej, niż
matematyki <śmiech>. Uczę się niemieckiego, angielskiego, polski przyszedł mi naturalnie.
Bardzo sympatycznemu zawodnikowi dziękujemy za poświęcony czas i życzymy spełnienia
wszystkich marzeń – zarówno tych sportowych, jak i pozasportowych.
- Źródło: Własne
- FOTO: Anna Chlapek
- Rozmawiała w Rožnovie pod Radhoštěm (29.06.2019 r.): Kinga Stanaszek