Polscy skoczkowie nie mogli wymarzyć sobie lepszego początku Letniej Grand Prix. W inaugurującym ten cykl konkursie drużynowym w Wiśle Polacy pokazali klasę i zwyciężyli. Z kolei konkurs indywidualny wygrał Dawid Kubacki, a tuż za nim uplasował się Piotr Żyła. Większość pozostałych naszych reprezentantów również spisała się dobrze. Nic dziwnego więc, że Łukasz Kruczek nie kryje zadowolenia.
Druga seria była pokazem dominacji polskich zawodników: „Chciałbym jak najwięcej konkursów, w których końcówka serii finałowej jest zdominowana przez naszych zawodników. Śmialiśmy się na górze, że mamy powtórkę z niedawnych mistrzostw Polski. Wtedy warunki były trudniejsze, ale zawodnicy skakali z tych samych rozbiegów i osiągali podobne odległości. Okazało się, że to, co wystarczyło do tytułu mistrza kraju, zapewniło również wygraną w międzynarodowej obsadzie. Potencjał grupy jest duży, teraz trzeba to utrzymać do zimy” – przyznaje Kruczek.
Choć wyniki naszych reprezentantów oczywiście cieszą, nie zapominajmy o tym, co zdarzało się w ostatnich latach. Często przecież sukcesy latem nie przekładały się na dobrą formę w zimie. Dlatego Letnią Grand Prix lepiej traktować jako rozgrzewkę przed sezonem zasadniczym: „Letnie zawody to element treningu. Każdy oczywiście celuje w zimę i w szczytowej formie chce być w Pucharze Świata. Latem bywa różnie – za tydzień wyniki mogą być zupełnie inne niż teraz. Ale to są zawody! Dni konkursowe latem są identyczne jak zimą. Dobre, mocne wyniki latem, przynoszą efekty zimą” – podkreśla trener.
Polski szkoleniowiec nie ukrywa, że tak dobre rezultaty były nieco zaskakujące: „Już kwalifikacje nas zaskoczyły, odpadło tylko trzech z jedenastu naszych zawodników. Spodziewałem się, że konkurencja skoczy lepiej” – zdradza.
Niedawno dowiedzieliśmy się o nowych zasadach dotyczących kontroli sprzętu i dotykania kombinezonów przez skoczków. Zgodnie z nimi kontrola odbywać się ma dwa razy – przed i po starcie. Po niej zawodnik nie może się już dotykać. W Wiśle po raz pierwszy te zmiany zostały wcielone w życie: „Za nami dopiero dwa starty na najwyższym poziomie według nowych reguł i nie ma żadnej dyskusji o kombinezonach. To znaczy, że wszystkim odpowiada regulamin. Dotąd, gdy ktoś wyskoczył z dobrymi wynikami, wszyscy mówili: „Ciekawe, co wykombinował z kombinezonem?”. Teraz wszystko jest czyste. Część, która kiedyś kombinowała, teraz nie ma narzędzi i to jest na plus m.in. dla Dawida, który zawsze miał prawidłowy kombinezon i nigdy nie umiał, ani nie potrafił naciągać przepisów” – opowiada Łukasz Kruczek.
Warto podkreślić, że Polacy przygotowują się do nowego sezonu w trochę inny sposób niż do tej pory: „Jest podział na mniejsze grupy i rywalizacja – wymyśliliśmy ją, by pobudzić zawodników. Zmieniliśmy obciążenia, staramy się unikać monotonii. Patrząc z boku – niby wszystko tak samo skaczemy przez płotki, na siłowni jest sztanga, ale zmieniliśmy liczbę powtórzeń i natężenie. Czasem odpuszczamy, nie można stale dokładać, bo organizm odpowie kontuzją” – wyjaśnia szkoleniowiec.
- Źródło: przegladsportowy.pl