
Zakończony przed tygodniem sezon minął pod znakiem absolutnej dominacji Petera Prevca. To Słoweniec zdobył wszystko co było do zdobycia i przypieczętował fenomenalny sezon zwycięstwem w ostatnim konkursie w Planicy. Jednak głównymi rywalami Słoweńca, tuż obok znanego już wszystkim Severina Freunda czy Michaela Hayboecka byli zawodnicy nieznani wcześniej szerszej publiczności.
Bez wątpienia największą sensacją sezonu 2015/2016 był szesnastoletni brat lidera klasyfikacji generalnej – Domen Prevc. W swoim debiutanckim konkursie niespodziewanie zanotował miejsce w czołowej „10” konkursu, a jego kolejne występy potwierdzały, iż nie było to jednorazowe szczęście. Domen prezentował swój talent bez żadnego respektu dla znacznie bardziej utytułowanych zawodników, a nie raz nawet plasował się na lepszej pozycji niż starszy brat. Jego największy sukces to 2. miejsce, wywalczone w Engelbergu. Szesnastolatek ustąpił wtedy tylko swojemu bratu, Peterowi Prevcowi.
Tuż obok najmłodszego z braci Prevc należy wymienić niemalże całą norweską drużynę. Kiedy w ubiegłym roku kariery zakończyli Anders Bardal i Anders Jacobsen wydawało się, że norweska kadra uległa znacznemu osłabieniu. Na domiar złego słaba forma wykluczyła z rywalizacji na najwyższym poziomie Rune Veltę, który był największą sensacją poprzedniego sezonu. W efekcie honoru złotych medalistów z Falun miał bronić jedynie Anders Fannemel, aczkolwiek szybko okazało się, że Norwegia ma w swoich szeregach godnych zastępców swoich starszych kolegów.
Młodzi Norwegowie pojawiali się już w zawodach najwyższej rangi, aczkolwiek dopiero w poprzednim sezonie ukazał się ich prawdziwy potencjał. Daniel Andre Tande, który sezon wcześniej zakończył na 45. pozycji w klasyfikacji generalnej, kolejny rozpoczął od niespodziewanego zwycięstwa, po to by ostatecznie zająć w ogólnej klasyfikacji mocne 7. miejsce. Obok Tande wymienić należy również Johanna Andre Forfanga. 20-latek już w sezonie 2014/2015 pokazał, że jest silnym punktem norweskiej drużyny, zdobywając tytuł Mistrza Świata Juniorów i po raz pierwszy plasując się na podium. W debiutanckim sezonie jego forma była jednak bardzo niestabilna. Za to w poprzednim sezonie tylko 4 razy plasował się poza najlepszą „10” konkursu, wielokrotnie stawał na podium i w końcu odniósł swoje pierwsze zwycięstwo, a sezon zakończył na 5. miejscu w klasyfikacji generalnej.
Wśród norweskich zawodników na wyróżnienie zasłużył przede wszystkim Kenneth Gangnes. Jego nazwisko pojawia się w Pucharze Świata od prawie 9 lat, jednak liczne kontuzje nie pozwoliły mu na to by na stałe zagościć wśród najlepszych zawodników świata. Norweg nie odnosił wcześniej żadnych spektakularnych sukcesów. Sezon 2014/2015 zakończył na 41. miejscu i nic nie zwiastowało tego, że 26-latek będzie stanowił jakiekolwiek zagrożenie dla najlepszych zawodników w kolejnym sezonie. Ku ogromnemu zaskoczeniu okazało się, że Norweg jest w stanie zagrozić takim zawodnikom jak Peter Prevc, czy Severin Freund. Pierwszy konkurs poprzedniego sezonu zakończył na 11. pozycji, natomiast już dwa kolejne przyniosły mu miejsca na podium – drugie miejsce oraz zwycięstwo podczas weekendu w Lillehammer. Ostatecznie Gangnesowi udało się wywalczyć 3. miejsce w klasyfikacji generalnej, ustępując tylko wspomnianym wcześniej Freundowi i Prevcowi.
Również my, Polacy możemy pochwalić się zawodnikiem, który zasłużył na to by znaleźć się w gronie największych odkryć sezonu. Mowa o Andrzeju Stękale, który po świetnych występach w Pucharze Kontynentalnym dostał szansę na debiut w zawodach najwyższej rangi. Polak nie odniósł w tym sezonie tak zdumiewających wyników jak wymienieni wyżej zawodnicy, ale godnie reprezentował polską drużynę, która w tym sezonie zmagała się z wieloma trudnościami. W debiutanckim sezonie ustanowił niesamowity rekord życiowy, który wynosi teraz 235 metrów. Jest to druga najdłuższa odległość polskiego zawodnika, tuż za 238-metrowym skokiem Kamila Stocha.
- Źródło: Własne
- FOTO: Kinga Stanaszek