W trwającym sezonie mamy okazję poznać jednego z największych dominatorów w historii skoków narciarskich. Peter Prevc, wygrywając konkurs po konkursie, we wspaniałym stylu zapewnił sobie Kryształową Kulę na trzy weekendy przed końcem sezonu. Obecnie w jego kierunku jest rzucane wiele porównań do prawdziwych mistrzów dyscypliny, jaką są skoki narciarskie. Cząstkę której legendy możemy dostrzec najwyraźniej?
Przed rozpoczęciem sezonu w Klingenthal, Słoweniec miał przyklejoną łatkę „wiecznie drugiego”. Chwilę później, podopieczny Gorana Janusa nabrał wprawy w wygrywaniu, łamiąc ten wstrętny stereotyp. Niesamowitym dowodem na wielkość formy był triumf w Turnieju Czterech Skoczni. Teraz padają rekordy – przykładowo rekord Gregora Schlierenzauera, 13 zwycięstw w ciągu jednego sezonu. Ale przecież cykl PŚ kończy się dopiero za trzy tygodnie. Prevc ma więc całkiem dużo czasu na kolejne wyczyny.
Pierwszym legendarnym skoczkiem, do którego można porównać Petera Prevca, jest nasz Orzeł z Wisły, Adam Małysz. W momentach szczytu jego formy, kibice nie zastanawiali się, czy Adam wygra konkurs, lecz czy pobije kolejny rekord skoczni. Był nie do pokonania. Zawodnicy musieli czekać na spadek formy Małysza, aby myśleć o zwycięstwie kogoś innego. Dużą częścią tylu sukcesów była z pewnością między innymi koncentracja. Podobnie Prevc podkreślał, szczególnie na początku sezonu, że koncentruje się na najbliższym skoku. – „Dziś wygrałem, ale jutro jest kolejny konkurs i może zwyciężyć ktoś inny. Muszę myśleć o następnej próbie” – powtarzał w kółko.
Prevc nie jest jednak idealnym odwzorowaniem Adama Małysza. – „Słoweniec już od kilku lat skakał na wysokim poziomie. Adam natomiast wyskoczył jak diabeł z pudełka” – stwierdza Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego. Nazwisko Małysz zdążyło zaistnieć w świecie skoków przed sezonem 2000/2001, jednak to właśnie ów sezon był eksplozją wielkiej formy Adama i słynnej „Małyszomanii”. Prevc miał wcześniej medale najważniejszych imprez, a także rzesze fanek.
W skokach narciarskich ważnym elementem jest także powtarzalność, którą Prevc ma opanowaną perfekcyjnie. Oprócz wielu wygranych, Peter plasował się na miejscach w czołowej trójce. Ilość jego miejsc na podium to drugi wynik w historii. Najlepszym w tej dziedzinie jest Janne Ahonen. To właśnie regularność powoduje, że możemy Słoweńca porównać z Finem.
Drobna różnica między tymi dwoma panami polega na tym, że Ahonen w swoim najlepszym sezonie, jeśli chodzi o Puchar Świata, już w pierwszym konkursie zdeklasował rywali, zdobywając 43,2 punktu więcej niż zawodnik na drugim stopniu podium. Wspaniała passa Prevca rozpoczęła się w Engelbergu. Za to obniżka formy przyszła dopiero w lutym, w Finlandii, ale jak pokazał PŚ w Ałmatach – była tylko chwilowa. Ahonen w marcu ani razu nie stanął na podium, ale chyba nikt nie potrafi wyobrazić sobie Prevca bez mijsca w czołowej trójce na koniec tak obfitego w sukcesy sezonu.
Przed startem sezonu, „Wiecznie drugi” miał między innymi dwie małe kryształowe kule za klasyfikację generalną Pucharu Świata w Lotach. Jako jeden z najwybitniejszych lotników świata, z największą popularnością i rozgłosem związanym z tą dyscypliną spotkał się po ubiegłorocznych zawodach w Vikersund, gdzie jako pierwszy skoczek świata przekroczył magiczną granicę 250 metrów.
Wymarzona forma na mamutach zmusza nas do porównania Petera z austriackimi pogromcami skoczni mamucich – z Andim Goldbergerem oraz Gregorem Schlierenzauerem.
Wyśmienita forma – na jak długo? Do końca sezonu pozostało jeszcze sześć konkursów, w których Słoweniec na pewno będzie chciał dobrze wypaść. Sezon ten nie będzie jednak ostatni. Przed Prevcem wiele szans na nowe rekordy czy skalpy. Ma do zdobycia między innymi Olimpijskie Złoto. Słoweńscy kibice stawiają mu także inny cel – bardzo chcieliby, aby ich rodak znów był rekordzistą świata w długości lotu, a najlepiej, żeby to stało się w Planicy. Na pewno postarają się dlatego o nieziemską atmosferę podczas ostatnich konkursów sezonu.
Oprócz sukcesów, sezon ten jest także bogaty w nowe doświadczenia i metamorfozy z tym związane. – „Po Turnieju Czterech Skoczni, mistrzostwach świata na Kulm nauczyłem się jak radzić sobie z presją” – opowiadał Peter w Ałmatach. Od teraz zmieni się jego rola w świecie skoków. Teraz już nie będzie walczył o tytuły, lecz ich bronił. – „Nawet fantastycznie skaczącego zawodnika kiedyś dotknie obniżka formy. Nie inaczej będzie ze Słoweńcem” – przyznał pesymistycznie Tajner. Od 11 lat żaden skoczek nie obronił Kryształowej Kuli. Jaki cel więc może postawić sobie Słoweniec już na kolejny sezon?
Źródło: sport.tvp.pl
FOTO: Ewa Korenik