Mistrzostwa Świata w Lotach Narciarskich 2018 przeszły do historii. To był niezwykle emocjonujący czas, a co najważniejsze, przyniósł nam wiele sukcesów.
To były dla reprezentacji Polski świetnie mistrzostwa. Warto przypomnieć, że pierwszym i jedynym polskim medalistą Mistrzostw w Lotach był do tej pory Piotr Fijas. Na kolejne medale czekaliśmy od 1979 roku. Właśnie wtedy Piotr Fijas wywalczył w Planicy brązowy krążek. Dziś mamy tych medali już trzy. Kamil Stoch indywidualnie uplasował się na drugiej pozycji, natomiast drużynowo Polacy zdobyli brąz. To wspaniałe wyniki, choć niektórzy oczekiwali jeszcze większych.
Po wygranym przez Kamila Stocha Turnieju Czterech Skoczni i powtórzeniu wyczynu Svena Hannawalda wielu miało nadzieję, że złoto będzie także na Mistrzostwach Świata w Lotach narciarskich. Kamil Stoch nie zdobył złotego medalu, ale osiągnął ogromny sukces, dołączył do prestiżowego grona skoczków, którzy oprócz zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, wywalczenia złotego medalu na Mistrzostwach Świata, Igrzyskach Olimpijskich, a zwycięstwa w Turnieju Czterech Skoczni posiadają w swoim dorobku medal Mistrzostw Świata w Lotach Narciarskich w rywalizacji indywidualnej.
Z drugiej strony biorąc pod uwagę gorszą postawę polskich skoczków na Kulm i „kryzys” Macieja Kota, czy Piotra Żyły, samo wywalczenie medalu można uznać za dobry wynik. Kibice liczyli na Kamila Stocha i drużynę, ale mocni wydawali się Norwegowie, Słoweńcy, Niemcy, a także niesklasyfikowani w czołówce Pucharu Świata: Simon Ammann, Noriaki Kasai. W rywalizacji indywidualnej Kamil pokazał jednak klasę i bardzo pewnie walczył o najwyższe lokaty. Również i zespół Stefana Horngachera wspiął się na wyżyny za co należą się wielkie brawa.
Oprócz świetnych wyników polskich zawodników, warto pochwalić skoczków z Norwegii. Daniel Andre Tande został mistrzem nieprzypadkowo. Doskonale skakał w Oberstdorfie zarówno w czwartkowej serii treningowej, w piątkowych kwalifikacjach, a także we wszystkich późniejszych seriach konkursowych i treningowych. Był mocnym punktem konkursu drużynowego, gdzie również wywalczył z kolegami złoto. W pierwszej dziesiątce konkursu indywidualnego znalazł się komplet Norwegów, a to oznacza ich piekielnie mocną siłę. W konkursie drużynowym wygrali pewnie i bezapelacyjnie. W sumie nikt nie mógł ich powstrzymać, ale bliscy tego osiągnięcia byli… Słoweńcy.
Słoweńcy są kolejnym zespołem zasługującym na pochwałę. Po Kulm wydawało się, że są już w formie, jednak w Oberstdorfie w rywalizacji indywidualnej skakali poniżej oczekiwań. W niedzielę momentami stanowili poważne zagrożenie dla podopiecznych Alexandra Stoekla, Biało-czerwonym również przysporzyli nie mało dreszczyku emocji. Gdyby nie gorszy skok Stephana Layhe z Niemiec, medal Polski wcale nie byłby taki pewny. Na szczęście, wszystko poszło jak należy i na „pudle” znaleźli się Norwegowie, Słoweńcy i co najważniejsze – Polacy.
Kibiców po srebrnym medalu Kamila Stocha w rywalizacji indywidualnej i brązowym biało-czerwonych w konkursie drużynowym, najbardziej cieszy sukces Stefana Huli, który w swoim życiowym sezonie prócz najwyższej pozycji w karierze w Pucharze Świata (piąte miejsce w Oberstdorfie), zdobył medal na Mistrzostwach Świata w Lotach, co pokazało, że nadal jest ważną postacią w reprezentacji Polski.
- Źródło: Własne
- Foto: fis-ski.com