Koniec sezonu letniego to czas pierwszych podsumowań. Omawiane jest wtedy, czy zmiany wprowadzone na początku okresu przygotowawczego procentują podczas cyklu startowego. Jedną z najgłośniejszych zmian było przeniesienie Macieja Kota i Dawida Kubackiego do kadry B. Jak na tym wyszedł pierwszy z wymienionych?
Maciej Kot to jeden ze skoczków wobec których żywiono największe oczekiwania przed startem zeszłorocznego sezonu. Jego dobre występy pozwalały wierzyć, że w końcu przełamie się na tyle, by na stałe zameldować się w czołówce. Stało się jednak inaczej, skoki zakopiańczyka były coraz słabsze, co doprowadziło do braku powołania na Mistrzostwa Świata i konieczności startów w Pucharze Kontynentalnym. Zawodnik coraz częściej wspominał w wywiadach, że źle czuje się w kadrze i nie widzi możliwości rozwoju. Potrzebna była zmiana. Nadeszła ona wraz z przejściem do kadry B.
Pod okiem Macieja Maciusiaka, Kot powoli odzyskiwał formę. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już podczas drugiego konkursu LPK w Kranj zajął miejsce na podium. Łącznie meldował się tam 5 razy podczas cyklu. Miejsca te są dobrym prognostykiem na zimę, ponieważ wielokrotnie zdarzało się, że zawody drugiej ligi skoków narciarskich były lepiej obsadzone niż konkursy Letniej Grand Prix. Statystyki pokazują, że tylko po dobrze przepracowanym lecie, Kota stać na wysokie miejsca w Pucharze Świata. Marzeniem wielu kibiców jest zobaczenie tego zawodnika na podium najbardziej prestiżowych zawodów w skokach narciarskich. Żeby to się stało, musi jednak zostać spełnione kilka warunków.
Przede wszystkim, Kot musi prezentować bardzo dobrą formę, by znaleźć się w kadrze na zawody Pucharu Świata. Konkurencja jest spora, toteż szansę na start dostaną tylko ci najlepsi. Gdy ten warunek zostanie spełniony, pozostaje już tylko oddawać jak najlepsze skoki i poradzić sobie z presją. Z nią jednak zawodnik radzi sobie coraz lepiej, więc akurat o to nie musimy się martwić.
- Źródło: Własne
- FOTO: Wiktoria Ostrowska