To były bardzo udane kwalifikacje dla polskich skoczków przed czwartkowym konkursem Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku. Drugie miejsce zajął w nich Kamil Stoch, czwarty był Dawid Kubacki, a ósmy Stefan Hula.
Ten ostatni błysnął w Oberstdorfie, ale w Garmisch-Partenkirchen, napalił się zbytnio na dobry rezultat. W Innsbrucku wrócił chyba jednak na właściwe tory. – „Trzeba najpierw wykonać swoje zadanie, a nie napalać się. Wyciągnąłem naukę z po konkursie w Garmisch-Partenkirchen. W Innsbrucku skakałem w środę naprawdę bardzo dobrze. Odstawiłem na bok emocje i to zadziałało” – mówił Stefan Hula.
Środa była dniem zadaniowym dla Macieja Kota. Szyki pokrzyżowała mu trochę aura, bo przez problemy z nią przerwano drugi trening, ale i tak Zakopiańczyk był zadowolony z dnia spędzonego na Bergisel. – „W Innsbrucku zrobiłem krok w tył. Wróciłem do podstaw, ale okazało się, że na tym poziomie dobrze sobie radzę. Teraz wiem, że mogę spokojnie pracować dalej. Myślę, że niebawem znowu zacznę skakać daleko” – przyznał Kot.
Wigor po chorobie odzyskał Jakub Wolny. – „W końcu skoki sprawiają mi radość” – powiedział „Szybki”, który pewnie awansował do czwartkowego konkursu. Wystąpi w nim cała siódemka naszych skoczków, bo do zawodów zakwalifikował się nawet 17-letni Tomek Pilch, który świetnie radził sobie w trudnych warunkach w Innsbrucku. – „Było trochę stresu przed skokiem w kwalifikacjach, ale dałem radę. To był dobry dzień dla mnie, choć w Innsbrucku nie skakałem jeszcze tak dobrze jak w Pucharze Kontynentalnym. To pozwala mieć nadzieję na wywalczenie pierwszych punktów w Pucharu Świata w czwartkowym konkursie” – opowiadał skoczek z Wisły.
- Źródło: PZN
- fot. Katarzyna Satała