Podczas dzisiejszego konkursu indywidualnego 30. miejsce zajął Maciej Kot. Jak sam przyznał, cały weekend był dla niego trudny.
„Awans do czołowej trzydziestki to plan minimum, który dziś zrealizowałem. Przede wszystkim skoki nie były aż tak dobre. Przed pierwszym skokiem długo czekałem, przez co miałem „zbetonowane” nogi. Jury nie popisało się, gdyż zostawiło cztery sekundy czerwonego światła, pytałem się, czy mogę odpiąć narty, czy będzie przedskoczek, ale nie było żadnych informacji. Los dzisiaj nie sprzyjał Polakom. Jednak mimo wszystko dostałem się do drugiej serii, chciałem powalczyć, ale ten drugi skok nie był dobry. Wiem dokładnie dlaczego, to są drobne rzeczy” – opowiedział o dzisiejszym konkursie.
Maciej Kot musiał długo oczekiwać na swój awans do drugiej serii.
„Nadzieja gasła z każdym zawodnikiem. Wiedziałem, że przy tak niskiej belce możliwe jest, że któryś skoczek skoczy na tyle słabo, że wpuści mnie do drugiej serii. Kiedy na belce pojawił się Stefan Kraft myślałem, że nie ma szans. Po nim jadą tylko Polacy, za których trzymałem kciuki i Ryoyu Kobayashi. Nie spodziewałem się, iż otrzymam awans przez słabszy występ Kamila. Było mi przykro z tego powodu. Pojechałem na górę, aby cieszyć się kolejnym skokiem przy tej cudownej atmosferze i wykorzystać kolejny skok do pracy nad czuciem.”
W ostatnim czasie w kierunku reprezentanta Polski padło wiele słów krytyki.
„To jest prawo każdego z nas, żeby wątpić i wyrazić swoją opinię. Najważniejsze jest, by się nie przejmować i słuchać pozytywnych komentarzy, które są konstruktywne i wspierają. Mam nadzieję, że swoją postawą w dalszej części sezonu sprawię, że zmienią zdanie i zaczną mi kibicować.”
Jak Kot ocenił cały weekend w swoim wykonaniu?
„Pracy było dużo. To nie był łatwy weekend i w tej chwili przeważa lekka złość i niedosyt ze względu na ten ostatni skok. Myślę jednak, że kiedy te emocje miną i wrócę do domu, pojawi się więcej radości z całokształtu.”
- Źródło: Własne
- Korespondencja z Zakopanego: Kinga Stanaszek
- FOTO: Katarzyna Satała