Miniony sezon był huśtawką nastrojów na skoczni w wykonaniu Macieja Kota. W ostatnich konkursach wypadał całkiem nieźle, zdobywając Mistrzostwo Polski indywidualnie oraz z drużyną. Prze większość sezonu towarzyszył mu jednak spory niedosyt. Maciej podejrzewa przyczyny płynące ze sztabu szkoleniowego, dlatego cieszy się ze zmiany trenera.
Oprócz dwóch złotych medali w Mistrzostwach Polski, Maciek miał okazję wcześniej pobić własny rekord życiowy podczas weekendu na mamucie w Planicy. Co dało mu więcej powodów do dumy i radości? – „Dalekie loty w Planicy przypominają walkę z samym sobą. Mogłem tam pokonać własne limity. To niezwykle przyjemne i satysfakcjonujące, gdy skaczesz 231 metrów. Z drugiej strony mamy mistrzostwa Polski i pierwsze miejsce, a przecież w sporcie chodzi właśnie o zwycięstwa. Wygrałem zmagania z kolegami z kadry, a w czołówce był ścisk. Obydwa starty cieszyły mnie porównywalnie” – odpowiada Maciej Kot.
Do pracy ze skoczkami nieustannie wtrąca swoje trzy grosze Adam Małysz. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Orzeł z Wisły radzi, jak może, co daje widoczne efekty. – „Dużo rozmawialiśmy. Adam obserwował skoki z wieży sędziowskiej. Po każdej próbie pytałem go o zdanie. Chciałem wiedzieć, czy udało mi się poprawić elementy o których wspominał. W Planicy dawał mi wskazówki dotyczące odbicia i fazy lotu. Najwidoczniej pomogły, bo przecież trzy razy biłem życiówkę” – komentuje skoczek z Limanowej.
Gdyby w skokach zwracano uwagę tylko na odległość, nie licząc punktów dodatnich, czy ujemnych za wiatr, belkę i tak dalej, tabele wyników byłyby odwrócone do góry nogami. Przykładowo, taka sytuacja spotkała niedawno Maćka, podczas lotów w Planicy. Zawodnik AZS Zakopane zajął 11. miejsce, mimo że odległość jego lotu wyniosła 231 metrów, co dawałoby, nie uwzględniając przeliczników, 3. miejsce. To dość deprymujące. – „Takie konkursy się zdarzają. Wszyscy chcieli wprowadzenia przeliczników. Co prawda dalej możliwa jest sytuacja, gdy dodatkowe punkty nie zwrócą metrów, które zabrał wiatr, ale mamy poczucie że jest sprawiedliwiej, choć nie idealnie. W Planicy w pierwszej serii tylko trzech skoczków przekroczyło 230. metr. Cieszyłem się z naprawdę dobrego skoku, ale gdy zobaczyłem, że mimo to zajmuje 11. miejsce było mi zwyczajnie przykro” – stwierdza Maciek.
Oprócz wzlotów i upadków zdarzały się Maćkowi w sezonie inne incydenty. Jednym z nich był atak hakerów w Sapporo, którzy zrobili duże zamieszanie na koncie Macieja na Facebooku. Wirtualny świat miał się w tym przypadku nijak do skokowych realiów. – „Atak nastąpił między zawodami i tak naprawdę spowodował tylko, że się nie wyspałem. Cały czas próbowałem w jakiś sposób zahamować pojawiające się wpisy, więc późno położyłem się spać. Na skocznię poszedłem zmęczony, ale i tak osiągnąłem dobry wynik. Gorzej było w kolejnych zawodach, gdy już opanowałem sytuację z kontem. Cóż, dziś mogę się jedynie z tego śmiać” – skomentował Kot.
Przeszkodę w tym sezonie niewątpliwie stanowiły częste kontrole sprzętu – to co eliminowało najwięcej zawodników. Wielu takim zdarzeniom ulegali także Polacy. – „Zmienił się system kontroli, co uniemożliwiło pewne manipulacje, ale… otworzyło drzwi do innych. Skoki są dziś ciągłym szukaniem nowinek” – stwierdza zawodnik AZS Zakopane.
Od teraz o sprawy sprzętowe możemy być całkiem spokojni, ponieważ nowy trener naszych skoczków to podobno spec w tej kwestii. Z pewnością kontrole będą naszym skoczkom niegroźne. – „Rzeczywiście Stefan ma taką opinię w środowisku. Najwięcej dowiedziałem się na ten temat od Piotrka Żyły, który zachwala Horngachera, a zna go z czasów pracy w Polsce. Z pewnością Stefan dysponuje wiedzą i doświadczeniem. Długo pracował z Niemcami i liczę, że wykorzysta rozwiązania, które sprawdzały się w ich kadrze. To dla nas wielki plus” – chwali Maciek.
Nic nie trwa wiecznie, a świeży powiew prędzej czy później każdemu dobrze zrobi. Wśród ekspertów dużą popularnością cieszy się opinia, że nadszedł czas na zmiany na stanowisku trenera. Takie słowa padają także z ust Maćka Kota, który jest zadowolony ze zmian. – „Miniony sezon być może pokazał prezesowi, że gdy coś się utrwala przestaje działać. Dla mnie praca w kadrze B okazała się pomocna, ale ogólnie nasze wyniki nie były zadowalające. Tylko Stefan Hula i Kamil Stoch ratowali sytuację, ale ten drugi startował i tak poniżej możliwości. Atmosfera nie była tak dobra jak kiedyś. Popsuła się. Dlatego cieszę się na zmiany. Wiem, że Horngacher wymaga bardzo dużo pracy, ale jestem na to gotowy” – dodaje.
Na koniec Maciej zdradza rąbek kulis wyboru Horngachera na trenera reprezentacji. – „Dostaliśmy do wypełnienia jedynie ankietę, gdzie pytano czy nowym trenerem powinien być Polak czy obcokrajowiec. Nikt natomiast nie rozmawiał ze mną osobiście na temat zmian” – kończy.
Źródło: sport.tvp.pl
FOTO: Wiktoria Wnętkowska