Noriaki Kasai – weteran skoków narciarskich. Nawet wiek nie przeszkadza mu w startach w Pucharze Świata. Nie każdy sportowiec decyduje się na utrzymywanie swojej kariery przez tak długi czas. Reprezentantowi Kraju Kwitnącej Wiśni ambicje nie pozwalają na jej zakończenie. Mocno ściskamy zatem kciuki za Japończyka.
Noriaki Kasai ma dziś wielu rywali, o wiele młodszych od niego. Dla większości z nich Kasai mógłby być ojcem. Jednak traktuje ich całkiem normalnie, jak kolegów. Na skoczni nie straszne są mu nazwiska Prevc, Freund, czy też Hayböck. On mimo 43 lat na karku skacze jak z nut.
Japończyk stanął ostatnio na podium tydzień temu w Wiśle. Był to jego 498 konkurs Pucharu Świata. W całym cyklu startował już 27 razy. Po miejscach na podium w Vikersund, Trondheim, Sapporo i w Engelbergu ponownie zjawił się na pudle, na najniższym jego stopniu, prze polską publicznością, w Wiśle. To niesamowity wyczyn!
Weteran skoków narciarskich, mimo swojego wieku, sędziwego jak na sportowca, wciąż prezentuje wybitną formę, o jakiej jego młodsi koledzy mogą tylko pomarzyć. To jest niepojęte, ile czynników w skokach musi dobrze funkcjonować, aby zawodnik mógł odnosić sukcesy. Konieczne są między innymi: odporność psychiczna, stabilność, siła, pozytywna energia, dużo odwagi i motywacja. Japończyk to wszystko posiada i dzięki temu do dziś skacze na wymarzonym poziomie.
Kasai to bardzo doświadczony zawodnik. Między innymi dlatego często nie oglądamy go w kwalifikacjach. Możemy być pewni, że Japończyk dobrze wie co robi. Japończyk robi to dla dobra swojego ciała, ponieważ nie chce go zbytnio obciążać. Mimo braku prób przed tym najważniejszym skokiem, Kasai udowadnia wszystkim wielkość swojej formy na skoczni podczas konkursu, często wskakując na sam początek pierwszej dziesiątki.
Nieważne, gdzie odbywa się konkurs, nikt nie wzbudza wśród publiczności takiego entuzjazmu jak Noriaki Kasai. Prawdopodobnie wynika to z tego, że Japończyk to wielki sportowiec, a także wspaniały człowiek.
Doświadczony reprezentant Kraju Kwitnącej Wiśni skacze w Pucharze Świata od 16. roku życia. To już jego 27. sezon w karierze. A jak długo planuje skakać? –„Kiedy skończyłem 40 lat, moim celem było skakać do 50. To by było jeszcze 7 lat od teraz. Czuję, że jestem w dobrej kondycji, aby ten cel zrealizować. 500 to fajna liczba, ale moja ulubiona to 6, dlatego chciałbym mieć na swoim koncie 600 startów. Więc 500 to jeszcze nie koniec. Jeśli pobiję rekord w ilości startów, może to być taka liczba, której nikt długo nie pobije” – opowiedział o swoich sukcesach Kasai.
Dla sportowca najważniejsze są medale, najlepiej, żeby to były złote krążki. Dla japońskiego weterana to także priorytet, a ustanawiane magiczne rekordy to tylko dodatek – „Nie skupiam się na tym. Rekord to coś, czego nie możesz zaplanować. Kiedy byłem mały myślałem czasami za dużo i o zbyt wielu rzeczach, które mogłyby być. W między czasie zrealizowałem to i teraz nie muszę planować, jakie powinny być moje następne skoki. To się odbywa automatycznie, nie myślę o tym, tylko to robię. Kocham to. Od Igrzysk Olimpijskich w Sochi bardzo cieszę się moimi skokami i zawsze nie mogę doczekać się następnych konkursów” – mówi, pełen pozytywnej energii.
Titisee – Neustadt na pewno utkwi mistrzowi w pamięci, szczególnie tegoroczne zawody. Jeśli pogoda dopisze, będą to 500. zawody Pucharu Świata, w których Kasai weźmie udział. Niemcy to dobre miejsce na świętowanie takiego jubileuszu. – „Niemcy to ważne państwo w kontekście sportów zimowych i, nie jestem pewien, ale to chyba właśnie w Niemczech triumfowałem najwięcej razy. Na pewno wiem, że mam dużo fanów w Niemczech, więc to dobre miejsce. Jeśli miałbym okazję dokonać wyboru, gdzie chciałbym obchodzić jubileusz 500. startu w PŚ, to chyba wybrałbym właśnie Niemcy” – podsumował Noriaki Kasai.
- Źródło: fis-ski.com
- FOTO: fis-ski.com