Choć w sporcie często widzimy nowe twarze, nowych zwycięzców, dominatorów, to jednak w skokach narciarskich od pewnego czasu nic się nie zmienia. Polska wciąż jest najlepsza i nikt nie jest w stanie jej zagrozić. Przynajmniej na naszej ziemi.
Na tegoroczne LGP czekałem z dużym spokojem i cierpliwością. Do tego sama inauguracja jakoś nie wzbudziła we mnie wielkiej euforii. Zupełnie inaczej było rok temu. Oczekiwania na LGP strasznie się dłużyły, niecierpliwiłem się, a do tego z zaciekawieniem oglądałem pierwsze zawody w Courchevel. Wtedy dominowała duża ciekawość jak Polacy poradzą sobie pod wodzą nowego trenera. W tym roku o wynik byłem spokojny, wiedziałem, że na swojej ziemi nasi skoczkowie pokażą się ze świetnej strony. W końcu reprezentacja Polski jest jedną z najsilniejszych – o ile nie najsilniejszą ekipą na świecie. To brzmi dumnie.
Od ostatniego konkursu Pucharu Świata w sezonie 2016/2017 do inauguracji LGP w Wiśle minęło 110 dni. Przez te dni nie zmieniło się to, że Polska nadal jest niezwykle mocna i mało która ekipa jest w stanie im teraz zagrozić. Nasza żelazna, mistrzowska czwórka jest nie do ruszenia.
Dawid Kubacki imponuje formą już teraz. Malkontenci mogą mówić, że to dopiero lato, a do tego nie pierwsze w jego karierze, kiedy wygrywa zawody (przypomnę 2015 rok, gdy Dawid na początek lata wygrywał wszystko co się dało), ale teraz należy patrzeć na to inaczej. On już zimą pokazywał, że potrafi skakać na najwyższym poziomie. Wydaje mi się, że w przyszłym sezonie w końcu się przełamie i stanie na podium zawodów Pucharu Świata. Należy się to mu jak nikomu innemu, tym bardziej, że w ubiegłym sezonie miał kilka takich okazji. Maciej Kot kolejny raz potwierdza, że może być najlepszy na świecie. Skacze na prawdę dobrze, a nawet gdy popełnia błędy, jego skoki są dalekie i pozwalają walczyć o czołowe miejsca. Jeśli tylko zimą uwolni tę rezerwę o której często wspomina, wówczas będzie on głównym kandydatem do podium Pucharu Świata, albo nawet Kryształowej Kuli. Coś mi mówi, że może on się liczyć w Pyeongchang i zdobędzie medal, być może nawet złoty. Bo jak nie teraz to kiedy?
Piotr Żyła na początku lata skacze solidnie, ale nie bardzo dobrze. Zdarzają mu się słabsze próby, ale w jego przypadku trzeba być spokojnym. Piotrek rzadko kiedy w lecie skacze na najwyższym poziomie. Zimą znów może być dobrze.
Jeśli chodzi o Kamila Stocha to nie będę mu poświęcał dużo uwagi. W drużynówce skakał dobrze i bardzo dobrze, w konkursie indywidualnym niestety nie udało mu się nawet zapunktować. Głównym jego problemem jest spóźnianie na progu, czasami nawet za mocno (tak jak w sobotę). Jeśli do zimy Kamil mocno nad tym popracuje, a jestem pewny, że tak będzie, to w przyszłym sezonie Polak może być mocny. Czy uda mu się obronić tytuły Olimpijskie? Na tę chwilę trudno powiedzieć.
Nasze zaplecze niestety wciąż nie prezentuje się nadzwyczaj dobrze. Klemens Murańka, który wygrał oba konkursy LPK w Kranju, tutaj nawet nie zdołał zapunktować. Reszta kadry B również się nie popisała. Jakub Wolny zapunktował, ale marnie. Na plus na pewno debiut Pawła Wąska, choć nieudany, to i tak jest to pozytywne, bowiem młody zawodnik nabierze cennego doświadczenia i w kolejnych zawodach będzie spokojniejszy.
Podsumowując, kadra A wciąż jest w formie i wygrywa wszystko co się da, zaś kadrze B pozostało jeszcze sporo pracy, aby w zimie było dobrze.
Na koniec jeszcze przytoczę trochę statystyk. Piątkowe drużynowe zwycięstwo było piątym zwycięstwem Polski w konkursach drużynowych podczas Letniego Grand Prix. Aż 4 z nich miały miejsce w Wiśle. Ponadto, było to dziewiąte podium. Sobotni triumf Dawida Kubackiego był jego trzecim w karierze w zawodach z tego cyklu oraz 31. w historii Polski.
Kolejne zawody LGP odbędą się za 2 tygodnie w Hinterzarten, gdzie 29.07 odbędzie się konkurs indywidualny. Rok temu wygrał tam Andreas Wellinger przed Maciejem Kotem.
- Źródło: Własne
- FOTO: PZN