Skoki narciarskie są sportem szalenie zmiennym. Właściwie co sezon pojawiają się nowi zawodnicy, walczący o najwyższe miejsca. Jedni tracą formę, inni ją zyskują. Przez 7 lat było jednak w nich coś stałego – Turniej Czterech Skoczni zawsze wygrywał Austriak. Wczorajszy triumf Petera Prevca przerwał jednak tą zwycięską passę.
Austriak triumfował już w pierwszym zorganizowanym Turnieju Czterech Skoczni. Przez 64 lata trwania imprezy doczekano się 16 triumfów w klasyfikacji generalnej, które odniosło 12 skoczków. Najszczęśliwszy dla tego kraju był zdecydowanie okres od 2009 do 2015 roku, gdzie co roku któryś z zawodników świętował zdobycie złotego orła. Niejednokrotnie zdarzało się też, że na podium plasował się więcej niż jeden reprezentant. Niewątpliwie najbardziej udany był rok 2012, w którym Austriacy zajęli całe podium.
Co zatem spowodowało, że tak silna ekipa nie liczyła się tym razem w walce? Jedno słowo – czas. Czas, który w skokach biegnie nieubłaganie, tworząc swego rodzaju zmianę warty. W efekcie karierę zakończył skoczek, który brylował w Turnieju Czterech Skoczni zaledwie kilka lat wcześniej: Wolfgang Loitzl. Z innego powodu narty na kołek zawiesił Thomas Morgenstern, toteż jego odejście zabolało jeszcze mocniej. Nie zachwyca już tak jak kiedyś Andreas Kofler, a Gregor Schlierenzauer ku zaskoczeniu wszystkich zdecydował się na zawieszenie kariery.
Los austriackich skoków spoczął na rękach młodziutkich Stefana Krafta i Michaela Hayböcka. I chociaż walczyli mężnie, nie udało im się zbliżyć do Petera Prevca. Na osłodę pozostał Hayböckowi najniższy stopień podium, a Kraftowi piąte miejsce i identyczny złoty orzeł z zeszłego roku. Nie ma co ukrywać, tak słabego występu Austria nie zaliczyła od lat. Niemądrym byłby jednak ten, kto spróbowałby postawić na nich w tym momencie krzyżyk. Za rok sytuacja może wyglądać całkowicie inaczej, a rywale jak za dawnych lat pozostaną bez szans.
- Źródło: Własne
- FOTO: Wiktoria Ostrowska