Jan Matura: „Byłem zaskoczony tym, jakie chłopaki mają nawyki”

0
1087
fot. Kinga Stanaszek

Jan Matura, były skoczek narciarski i trener dwóch reprezentacji, od tego roku stał się częścią sztabu szkoleniowego czeskiej kadry, pełni funkcję asystenta trenera głównego – Vasji Bajca.

Co Pana skłoniło do powrotu do Czech?

Ze sportowego punktu widzenia wciąż śledziłem rozwój skoków u nas. Najpierw trenowałem amerykańską reprezentację w kombinacji norweskiej, potem reprezentację kobiet Kanady w skokach. Jednak dalej mam czeskie serce i wciąż interesowało mnie, co tutaj się dzieje. Przez to doszedłem do wniosku, że to dobry czas aby wrócić i spróbować coś tu zmienić.

Jaka jest Pana pozycja w czeskiej reprezentacji?

Jestem asystentem trenera głównego Vasji Bajca. Jednak nie różnicujemy funkcji między sobą, jesteśmy równorzędnymi partnerami. Dbam o sprzęt – narty i kombinezony.

Co dała Panu praca za oceanem?

Chciałem zobaczyć, jak wszystko funkcjonuje gdzie indziej. Wcześniej miałem możliwość współpracować z Richardem Schallertem i Vasją Bajcem, więc poznałem austriacką i słoweńską szkołę. Ponadto chciałem się chociaż trochę podszkolić w językach. Praca w USA przy kombinacji norweskiej była dla mnie powrotem do korzeni. Jednak po dłuższym czasie, kiedy pracowałem przy skokach, była to dla mnie zmiana. Musiałem się nauczyć, jak znaleźć równowagę między treningami na skoczkini, a biegowymi. Nie było to proste, ale jakoś sobie z tym poradziliśmy. Miałem szczęście, że w tamtym czasie pracował tam Bryan Fletcher, wspaniały człowiek i były świetny zawodnik. Wszystko dobrze funkcjonowało, także dlatego, iż młodzi chłopcy go naśladowali.

Było coś, na co szczególnie cieszył się Pan w Czechach?

Kiedy człowiek musi nieustannie myśleć po angielsku, brakuje mu czasami języka ojczystego. Kolejną sprawą był wyniki naszych skoczków, które trudno było w ogóle śledzić w ostatnim czasie. Jak już powiedziałem, wciąż mam serce w Czechach. Na spotkanie z grupą cieszyłem się, znam chłopaków jeszcze z czasów, gdy powoli zaczęli pokazywać co potrafią.

Zaskoczyło Pana, w jakim stanie zastał Pan czeskie skoki?

Wiedziałem, gdzie leżą te największe błędy. Kiedy zobaczyłem pierwszy trening byłem zaskoczony, jakie chłopaki mają nawyki. Trenerzy, którzy byli tutaj przede mną chcieli dobrze. Niestety kompletnie nie wyszła realizacja tego planu. Będziemy się starali to stopniowo zmienić.

Co chciałby Pan przynieść do czeskich skoków?

Oczywiście doświadczenie, które zebrałem w swoich jedenastu sezonach w Pucharze Świata. Przekazać chłopakom to, czego udało mi się nauczyć.

Jak widzi Pan czeską reprezentację mężczyzn pod względem potencjału zawodników?

Viktor Polášek jest Mistrzem Świata Juniorów, więc tutaj ten potencjał jest oczywisty. Čestmír Kožíšek jest wspaniałym lotnikiem, ma świetne czucie w powietrzu. Jest wysoki, ma problem z techniką, ale zaczyna się to poprawiać. Roman Koudelka jest długoletnim numerem jeden, oczywistą gwiazdą drużyny. Wszyscy wierzymy, że po powrocie na skocznię ponownie stanie się liderem. Potem jest grupa następnych chłopaków, z którymi można pracować.

Bajc, Janda, Matura… Stara grupa powoli wraca.

Wiedziałem, do czego idę. Ze wszystkimi się znamy i wiemy, że to funkcjonowało i osiągaliśmy dobre wyniki. To jest celem – zbudować wszystko od początku i walczyć o najwyższe pozycje.

Jakie są teraz Wasze najbliższe plany?

Jesteśmy przed końcem tegorocznego cyklu LGP. Pojedziemy na kilka dni do Planicy, potem na zawody do Hinzenbach i Klingenthal. Potem będziemy się skupiać na przygotowaniach do zimy.

Źródło: czech-ski.com

FOTO: Kinga Stanaszek