Weekend we Frenštátcie pod Radhoštěm był dla czeskiej reprezentacji bardzo udany. Zwłaszcza dzięki kadrze kobiet na twarzy niejednego czeskiego kibica pojawił się uśmiech. Największą zasługę w tym miała Karolína Indráčková, która zakończyła zmagania na świetnym, szóstym miejscu.
Masz za sobą udane zawody. Jak skakało Ci się u siebie w kraju?
Skakało mi się wspaniale. Jestem szczęśliwa, ze zaprezentowałam swoje dobre skoki i nic nie zepsułam, poradziłam sobie.
Co mówiły na Twój sukces koleżanki z kadry?
Płakały ze szczęścia. Było dość emocjonalnie. Cała drużyna odniosła sukces, cztery z nas zdobyły punkty. Do tego żegna się z nami Bára Blažková, która kończy karierę.
W FIS Grand Prix udało Ci się drugi raz zdobyć punkty. Czujesz, że czeka Cię przełomowy sezon?
Mam nadzieję, że tak. Zobaczymy w zimie.
W lipcu stałaś na podium w Polsce. Jak to teraz postrzegasz?
W lipcu było dobrze, skakałam pięknie. Jestem szczęśliwa, że przeniosło się to też do Frenštátu.
Jakie cele planujesz sobie wyznaczyć na nadchodzący sezon?
Regularnie punktować w Pucharze Świata. To będzie mój cel.
Jak wygląda Twój plan na resztę letnich przygotowań?
Teraz czekają mnie egzaminy, więc skoki muszę trochę odsunąć na bok. Potem pojadę na LPK do norweskiego Lillehammer i austriackiego Stams.
- Źródło: czech-ski.com
- FOTO: Kinga Stanaszek