Przełom grudnia i stycznia to okres, na który kibice skoków narciarskich czekają najbardziej. To wtedy odbywa się jedna z najbardziej prestiżowych imprez sezonu – Turniej Czterech Skoczni. Siedem ostatnich edycji Turnieju kończyło się triumfem Austriaków, a jak będzie tym razem?
Na miano największego faworyta TCS zapracował w ostatnim czasie Słoweniec Peter Prevc. Trzy konkursy poprzedzające inaugurację Turnieju zakończyły się zwycięstwem Słoweńca. Nie zapominajmy jednak, że Słoweniec dorobił się także pechowej łatki „wiecznie drugiego”. Wśród medali, które zdobywał na najważniejszych imprezach wciąż brakuje tego z najcenniejszego kruszcu, a w poprzednim sezonie niefortunnie przegrał również walkę o Kryształową Kulę, mimo takiej samej ilości punktów jaką wywalczył Severin Freund. Turniej Czterech Skoczni to dla niego doskonała szansa na zerwanie z opinią pechowca.
Dla Severina Freunda ostatni weekend był dosyć pechowy. W żadnym z konkursów nie udało mu się stanąć na podium, a na domiar złego stracił pozycję lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata na rzecz Prevca. Nie należy go jednak skreślać z grona faworytów. Freund z pewnością będzie chciał zrehabilitować się za swój zeszłoroczny występ w Turnieju Czterech Skoczni, w którym szansę na wygraną zaprzepaścił już w Oberstdorfie. Dodatkową motywacją dla Niemca może być fakt, że to nie medale Mistrzostw Świata czy Igrszysk Olimpijskich budowały wspaniałe kariery Svena Hannawalda czy Martina Schmitta. To właśnie triumf w Turnieju Czterech skoczni dał jego rodakom największy prestiż.
Przez wiele lat w cieniu Freunda pozostawał Richard Freitag. Jego rodak ma na koncie mnóstwo spektakularnych sukcesów, aczkolwiek w TCS to właśnie Freitag spisuje się lepiej. W zeszłym roku zwyciężył w zawodach w Innsbrucku, a tym samym stał się pierwszym od 2003 roku Niemcem, który odniósł zwycięstwo w zawodach tej zaszczytnej imprezy. Przed rokiem jechał na TCS po bardzo dobrym starcie w Engelbergu (1. i 5. miejsce). Jego tegoroczny występ w Szwajcarii również należał do udanych – w sobotę był czwarty, a w niedzielę mógł stanąć na podium, gdyby jego skok w drugiej serii nie zakończył się niegroźnym upadkiem. Jednak mimo niefortunnego lądowania, Freitag zajął dobre 7. miejsce.
Jak już wcześniej zostało powiedziane – od wielu lat to Austriacy triumfują w Turnieju Czterech Skoczni. Rok temu byliśmy świadkami emocjonującej batalii między dwójką przyjaciół – Stefanem Kraftem i Michaelem Hayboeckiem, która przyniosła zwycięstwo Kraftowi. Dla Hayboecka tegoroczna edycja imprezy to szansa na rewanż, zwłaszcza, że w ostatnim czasie to on jest najlepszym z podopiecznych Heinza Kuttina. Sytuacja Stefana Krafta przed Turniejem wygląda bardzo podobnie jak w zeszłym roku. Wtedy nikt nie stawiał go w gronie faworytów do zwycięstwa, ponieważ skakał solidnie, aczkolwiek nie rewelacyjnie. Podobnie jest i w tym roku, jednak nikt nie zamierza go tym razem lekceważyć, a bukmacherzy upatrują się w nim nawet kandydata numer trzy – tuż za Prevcem i Freundem.
Silną grupę na początku sezonu stanowią Norwegowie. W czołowej „szóstce” klasyfikacji generalnej znajduje się aż trzech reprezentantów Norwegii. Najlepszy z nich – Kenneth Gangnes – zajmuje trzecie miejsce. Jeszcze w poprzednim sezonie niewielu go znało, a na chwilę obecną reprezentant Norwegii ma już na koncie trzy miejsca na podium, w tym jedno w ostatnim konkursie przed TCS. Ponadto w tym sezonie Gangnes tylko raz znalazł się poza czołową „dziesiątką”, a miało to miejsce w Klingenthal kiedy to zajął 11. lokatę.
Kolejny z rewelacyjnych Norwegów to Johan Andre Forfang. Wydaje się, że w TCS powinien być groźniejszy od Andreasa Stjernena, Daniela Andre Tande i Joachima Hauera, którzy w Engelbergu zaliczyli po jednym zdecydowanie słabszym starcie. Mistrz świata juniorów prezentuje się stabilniej, a do tego stać go na naprawdę rewelacyjne próby. Rekord skoczni w Niżnym Tagile (140 metrów) był jednym z najlepszych skoków tego sezonu. 20-latek stawał trzykrotnie na podium zawodów Pucharu Świata – zawsze na najniższym stopniu. Aby zawojować TCS będzie więc potrzebował znacznego progresu.
Głównym faworytem do zwycięstwa w Turnieju jest Peter Prevc, jednak w pierwszej części sezonu objawieniem stał się jego młodszy brat Domen. Najmłodszy z braci wyprzedził w rodzinnej hierarchii starszego o trzy lata Cene i – jak się w ostatnim czasie przekonaliśmy – stał się groźnym rywalem dla doświadczonego i utytułowanego Petera. Nastolatek z Kranju może być niebezpieczny. W przeciwieństwie do większości rywali nie ma bowiem nic do stracenia.
Zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni spędza sen z powiek Simona Ammanna, ponieważ jest to ostanie z brakujących mu trofeów. Szwajcar planował zakończenie kariery po sezonie 2013/2014 – wtedy był bardzo blisko wygranej w Turnieju. Ostatecznie przegrał jednak z Thomasem Diethartem i Thomasem Morgensternem, zajmując 3. miejsce co skłoniło go do kontynuacji swojej kariery. Poprzednia edycja prestiżowej imprezy nie była dla niego zbyt szczęśliwa. Simon miałby szansę na dobry wynik, aczkolwiek otworzył oraz zakończył swój udział w TCS upadkiem, podczas gdy w dwóch pozostałych konkursach stał na podium – 2. miejsce w Garmisch-Partenkirchen oraz 3. miejsce w Innsbrucku. Ammanna stać na bardzo dobre występy, jednak przeszkodą może być lądowanie, przez które notorycznie traci punkty.
Do coraz wyższej formy dochodzi Noriaki Kasai, co potwierdziło trzecie miejsce w Engelbergu. Japończyk nieustannie śrubuje rekord dotyczący wieku zawodników stojących na podium. Czy uda mu się także zostać najstarszym zawodnikiem triumfującym w Turnieju Czterech Skoczni?
TCS to także szumne niespodzianki. Najlepszym przykładem był triumf Thomasa Dietharta z 2014 roku. Odkryciem najbliższej edycji może się okazać Anze Lanisek, który do zawodów przygotowuje się w cieniu braci Prevców.
- Źródło: sport.tvp.pl
- FOTO: Wiktoria Ostrowska