Aleksander Zniszczoł: „To najgorszy okres w mojej karierze”

0
1181
fot. Justyna Mądra

Po obfitym w sukcesy sezonie, Aleksander Zniszczoł nie może powrócić do formy sprzed roku. Ostatnimi czasy bierze udział w zawodach Pucharu Kontynentalnego, jednak i tam nie może popisać się sukcesami jakie odnosił w zeszłym cyklu Pucharu Świata. Podczas ostatnich konkursów w Zakopanem ani razu nie zobaczyliśmy Wiślanina w drugiej serii konkursowej. Skoczek przyznaje, że to najgorszy okres w jego sportowym życiu.

Ubiegły sezon był najlepszym w dla Olka Zniszczoła. Regularnie startował w zawodach Pucharu Świata, nie raz ocierając się o miejsca w czołowej dziesiątce. Zaowocowało to awansem do kadry A. Niemniej jednak, Wiślanin od tego czasu ani razu nie zaprezentował się w zawodach najwyższej rangi. -” Rzeczywiście, powinienem zrobić w tym sezonie kolejny krok do przodu i pewnie walczyć o miejsca w czołowej „10” Pucharu Świata. Znalazłem się w kadrze A, ale – jak się okazało – znalazłem się w niej w najgorszym możliwym momencie. Odchodzi trener Łukasz Kruczek, a do tego żadnemu zawodnikowi z tej kadry nie idzie” – powiedział Zniszczoł.

Być może powodem gorszych wyników Zniszczoła jest brak radości ze skakania oraz brak motywacji. – „Najwyraźniej gdzieś został popełniony błąd. Nie ukrywam, że jest mi bardzo ciężko. Nawet z tym, by znaleźć w sobie odrobinę motywacji na tę dalszą część sezonu. Przestałem czerpać radość ze skakania, a bez tego trudno o dobre wyniki. Może raz w tym sezonie cieszyłem się ze swoich skoków. To było wtedy, kiedy spokojnie potrenowałem z trenerem klubowym Rafałem Śliżem. Złapałem luz i radość ze skakania. Potem pojechałem jednak na zawody i znowu było źle. To najgorszy okres w mojej karierze. Czasami po zawodach nawet nie wiem, jak się nazywam, nie wiem, kim jestem” – przyznaje pesymistycznie Wiślanin.

Problem słabych skoków nie pojawił się nie dawno, lecz trwa od dłuższego czasu. Już latem było widać niezadowalającą formę Aleksandra Zniszczoła. Okazuje się, że kłopoty ze skakaniem zrodziły się jeszcze wcześniej. – „Nic nie szło już od pierwszych zajęć na skoczni. To był już pierwszy sygnał dla trenerów. Myślałem, że coś z tym zrobią. Widziałem, że mam problemy. Zresztą trenerzy też, ale nikt nie potrafił mi pomóc. Ćwiczyłem chyba z każdym możliwym trenerem w tym sezonie. Kiedy latem pojawił się problem, przerzucano mnie do innego szkoleniowca. I tak w kółko. Sam sobie zadaję teraz pytanie, w jakiej ja w ogóle kadrze ćwiczyłem i kto tak naprawdę jest moim trenerem?” – opowiada.

Z nieudanego sezonu Olek czerpie jednak korzyści. Mimo tego odnajduje w nim wiele nieudanych chwil, co powoduje, że nie tylko forma fizyczna nie jest w porządku, ale także mentalna. – „Ten sezon był dla mnie wielką lekcją. Szkoda, że tak bolesną. Mam nadzieję, że wykorzystam  to, czego się nauczyłem. Chciałbym już się pozbierać, ale jest naprawdę bardzo ciężko. Jestem rozbity psychicznie. W ubiegłym sezonie często startowałem w Pucharze Świata, a w tym wysyłano mnie na Lotos Cup. To dołujące dla zawodnika, jeżeli trener wysyła go na takie zawody. Jak nie mieć żalu do trenerów. Nawet zadałem sobie pytanie, czy mam sobie coś do zarzucenia? I odpowiedziałem na nie: nie bardzo. Może mogłem zrobić coś więcej od siebie”.

Poza sportem Aleksandrowi Zniszołowi układa się bardzo dobrze. Więc życie prywatne nie wpłynęło negatywnie w żaden sposób na sukcesy w sporcie. Wprost przeciwnie – „W swoim życiu osobistym zrobiłem duży krok do przodu. Zaręczyłem się. Jestem szczęśliwy i zadowolony. W moim życiu działy się tylko dobre rzeczy, które nie miały prawa negatywnie wpłynąć na to, co się dzieje w skokach. Do każdego treningu podchodziłem z pełnym zaangażowaniem. Plany wykonywałem w stu procentach” – opowiada Zniszczoł.

Wiślanin bardzo skarży się na brak pomocy ze strony trenerów. To kolejny raz, kiedy w swojej karierze robi krok w tył. Tym razem nie jeden. – „Nigdy nie było aż tak ciężko. Teraz jednak cały czas robię kolejne kroki w tył, bo nikt nie może mi pomóc w tym, bym ruszył do przodu. Kiedy nie jadę na żadne zawody, to wtedy jest wolna amerykanka. Muszę radzić sobie sam. Do tego nikt nie ma pomysłu na moje skoki. Po każdej złej próbie są dokonywane duże zmiany” – dodaje.

Zniszczoł podkreśla, że do kardy A trafił w złym momencie. Być może za jego słabymi wynikami stoi decyzja Łukasza Kruczka, o której ostatnio było głośno w mediach. – „Trafiłem do kadry w najgorszym możliwym momencie. Wydaje mi się, że decyzja trenera Łukasza Kruczka o odejściu nie została podjęta kilka tygodni temu, ale znacznie wcześniej. Nawet jeżeli zastanawiał się nad tym, to nie wiem, czy od początku sezonu podchodził do tego wszystkiego z pełnym zaangażowaniem” – kończy.

Olkowi Zniszczołowi życzymy dużo radości i głęboko wierzymy, że powróci do swojej formy z przed roku.


Źródło: eurosport.onet.pl

FOTO: Justyna Mądra