Maciej Kot: „Trener dał mi kredyt zaufania i nie nakładał zbędnej presji”

0
1023
fot. Katarzyna Satała

Podczas dzisiejszego konkursu drużynowego z cyklu Pucharu Świata reprezentacja Polski, ku uciesze zgromadzonej pod zakopiańską Wielką Krokwią publiczności, zajęła trzecie miejsce. O swoich odczuciach po zawodach opowiadał Maciej Kot.

O dzisiejszym konkursie: „Jestem zadowolony z dzisiejszego konkursu. Nie było to dla mnie łatwe pierwszy raz w tym sezonie skakać w zawodach drużynowych pod pewną presją i wciąż zmagałem się z problemami technicznymi. To by były jeden z moich najlepszych skoków w tym sezonie, podobne do tych z Predazzo i z wczorajszych treningów i kwalifikacji. Na tym teraz polega mój plan i moja praca, żeby oddawać jak najlepsze próby z dobrym czuciem i trudno spodziewać się, żebym ze skoku na skok zrobił coś wielkiego. Myślę, że dołożyłem cegiełkę do sukcesu drużyny i mogę być zadowolony, sztab szkoleniowy też, co jest dla mnie bardzo ważne. Plan został zrealizowany i widać tego efekty”.

O powołaniu do składu: „O tym, że jestem w składzie na konkurs drużynowy dowiedziałem się ok. 15 minut po zakończeniu kwalifikacji. Stefan Horngacher ma w zwyczaju w pierwszej kolejności informować drużynę, jest to decyzja podjęta przez cały sztab. Wszyscy byliśmy poinformowani, że mamy szanse dostać się do składu. Nie zazdroszczę im konieczności podejmowania takich decyzji. Wszyscy byliśmy wczoraj bardzo blisko – ja, Stefan (Hula – przyp.red.), Kuba (Wolny – przyp.red.), Olek (Zniszczoł – przyp.red.) oddał bardzo dobry skok w kwalifikacjach, ale na tym polega też zadanie trenerów, żeby wytypować czwórkę do konkursu drużynowego”.

O Piotrze Żyle: „Piotrek (Żyła – przyp.red.) nie skakał dzisiaj źle. Ma według mnie pewne problemy natury sprzętowej, czy technicznej. Może nie był to jego rewelacyjny dzień, bo przyzwyczaił nas w tym sezonie, że skacze świetnie i może wygrywać. Piotrek jest taki, że z dnia na dzień może dużo zmienić, może walczyć nawet o zwycięstwo. Konkurs drużynowy polega na tym, żeby każdy wykonał swoje zadanie, każdy skacze indywidualnie. To, że Piotrek skoczył nierewelacyjnie w pierwszej serii nic nie zmieniło w naszym nastawieniu, każdy wiedział, że są szanse, aby przechylić szalę na naszą stronę i stanąć na podium, co nam się udało”.

O relacjach ze Stefanem Horngacherem: „Stefan (Horngacher – przyp.red.) oprócz tego, że jest świetnym trenerem, jest w pewnym sensie psychologiem. Sam był zawodnikiem, wie, co czujemy, kiedy idzie źle lub dobrze i na co zwrócić uwagę. Często z nim rozmawialiśmy. Nawet przejeżdżając z miejsca na miejsce podczas Turnieju Czterech Skoczni wsiadałem z nim do samochodu i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Wie, jak ciężko pracuję. Widać to na wszystkich testach, które robimy co tydzień. Komputera nie da się oszukać, to wszystko widać. Widzi, jak pracuję na treningu, jakie mam podejście i wciąż wierzy, a wiara trenerów i całego sztabu zawsze pomaga zawodnikowi utrzymać pewność siebie na poziomie. Pomogło mi to, że nie byłem obarczony presją wyniku. Trener dał mi czas do tego, żeby pracować. Chciał widzieć rezultat w postaci wykonanego zadania, niekoniecznie wyniku w postaci zajętego miejsca. Szkoleniowiec obdarzył mnie kredytem zaufania i mam nadzieję, że tymi skokami chociaż trochę ten kredyt spłaciłem, ale wciąż wiele pracy przede mną. Jako grupa jesteśmy silni, a w drużynie na pewno łatwiej będzie wrócić na dobre miejsce”.

O słabszych skokach: „Te skoki nie są dużo lepsze jeśli chodzi o technikę, tylko pod względem czucia, które mam podczas lotu. Nawet podczas Turnieju technika nie była zła, lecz skok był wykonywany schematycznie, nerwowo i bez odpowiedniego luzu. To czucie gdzieś się zagubiło i nie chodziło o konkretne elementy, tylko o odzyskanie czucia, aby skakać przede wszystkim prosto. Był taki moment, że bardzo komplikowałem sobie życie, koncentrowałem się na szczegółach. Teraz wracam do prostego skakania z dobrym czuciem i mogę powiedzieć na dole, co dokładnie się działo”.

O poziomie zmagań: „Ten konkurs był na bardzo wysokim poziomie, już dawno takiego nie było. Teraz, aby zakwalifikować się drugiej serii trzeba oddawać naprawdę dobre skoki. Oprócz tych nacji, które były dobre już w zeszłym sezonie, odrodziły się inne, jak Finlandia, Japonia, Słowenia, Austria. Przybyło bardzo dużo nowych zawodników i poziom całego Pucharu Świata jest bardzo wysoki. Dzisiejsze zawody pokazały też piękno tego sportu; 0,1 punktu zadecydowało o zwycięstwie. Myślę, że kibice nie mogą narzekać na brak emocji. Oddano wiele skoków powyżej 140 metrów, upadek, który nie powinien się zdarzyć, ale spowodował wzrost napięcia, dyskwalifikacja – sporo się działo”.

O rekordzie Dawida Kubackiego: „Po skoku Dawida (Kubackiego – przyp.red.) oczywiście mu pogratulowałem i śmiałem się z jego lądowania, które nie było perfekcyjne. Od razu mu powiedziałem, że za to na pewno będzie „ochrzan” od trenerów. Na pewno trudno jest ustać skoki powyżej 140 metrów. Dawid nie zrobił tego źle, ale można to było zrobić z większą gracją. Najważniejsze jest to, że wprowadził drużynę na podium, Słoweniec też skoczył bardzo daleko. Widać, że jest w rewelacyjnej formie. To jest przedsmak jutrzejszych zmagań”.

O sezonie 2018/2019: „Od początku sezonu, mimo, że przeżywałem wiele trudnych chwil, nie było takiego momentu, żebym zwątpił. W lecie wykonałem bardzo dużą pracę, jeśli chodzi o cierpliwość, konsekwencję i dążenie do celu. Miałem plan ustalony z trenerem, którego się trzymałem i w którym pokładałem wielkie nadzieje. Zaufanie do trenera i planu było tu kluczową sprawą. Wsparcie szkoleniowca i całego sztabu było nieocenione. Dał mi kredyt zaufania, dał mi spokój i nie nakładał zbędnej presji, która mogłaby spowodować nerwy i zwątpienie”.


  • Źródło: Własne
  • Korespondencja z Zakopanego: Kinga Stanaszek
  • FOTO: Katarzyna Satała