Marcelina Hula i tajniki „fabryki” kombinezonów

0
1348
Fot. Wiktoria Wnętkowska
Fot. Wiktoria Wnętkowska

Niekiedy zadajemy sobie pytanie: który z członków sztabu szkoleniowego ma największy udział w sukcesie naszych skoczków. Niewątpliwie każdy. Cząstka tego sukcesu należy także do wielu osób spoza sztabu. Między innymi taką osobą jest Marcelina Hula, która dba o odpowiedni sprzęt swojego męża Stefana oraz wielu innych skoczków.

Marcelina Hula zajmuje się szyciem kombinezonów dla polskich skoczków. Od jakiegoś czasu jej wyroby trafiają także w zagraniczne ręce – kombinezony firmy Huligan’s stanowią część wyposażenia kadr Słowacji, Ukrainy i Czech. W prowadzeniu biznesu pomaga jej mąż –  Stefan.

Firma powstała kilka lat temu. Kombinezon w wykonaniu żony doświadczonego, polskiego zawodnika jako pierwszy przetestował jej mąż, Stefan Hula. Jak można dziś zauważyć, test przeszedł pozytywnie. Teraz szycie kombinezonów dla skoczków stanowi źródło utrzymania Marceliny i Stefana, choć na początku nie było to tak oczywiste. – „Początek nie był łatwy, ale pomógł szwagier Stefana, który po prostu zamówił pierwszą belkę materiału ze Szwajcarii. Dziś jesteśmy w stanie utrzymać się z szycia. Mamy coraz więcej pracy. Obsługujemy całą kadrę skoczków, a w tym sezonie także kombinatorów. Zdarzają się też pojedyncze zamówienia dla zagranicznych zawodników, ale nie tych z Pucharu Świata. Wśród najlepszych każdy kraj ma własnego producenta strojów” – opowiedziała Marcelina Hula.

Żona Stefana Huli ma wykształcenie w zakresie krawiectwa. Z takim materiałem jednak  nigdy wcześniej nie miała do czynienia. Skąd więc pomysł na tak oryginalne szycie? – „Postanowiliśmy spróbować swoich sił, bo zauważyliśmy, że jest taka potrzeba. To było pod koniec sezonu 2011/12, po licznych spotkaniach trenerów i zawodników. Ja mam odpowiednie wykształcenie, a Stefan jako skoczek doskonale zna przepisy i podpowiada nowe rozwiązania, które może szybko przetestować”.

Małżonkowie doskonale się uzupełniają. Skoczek jest także bardzo pomocny w biznesie, który jego żona wspólnie z nim prowadzi. – „Każde z nas ma swoje sugestie i pomysły. Stefan, gdy tylko jest w Polsce, spędza bardzo dużo czasu w pracowni. To jego odskocznia od.. skoczni. Opracowuje formy i wykrawa. Potem ja zajmuję się szyciem” – dodała Hula.

Aby osiągać jak najlepsze wyniki, firma Huligan’s cały czas rozwija się i doszukuje się różnych nowych rozwiązań. Źródłem nowych pomysłów są nawet rywale. – „To dla nas źródło inspiracji. Oczywiście nie wiemy do końca, w jaki sposób powstają kombinezony przeciwników, ale chcemy być na bieżąco. Zresztą wszystkie kadry mają w swoich szeregach ludzi, którzy podglądają rywali. Cały czas musimy szukać, kombinować, aby ulepszać formę” – przyznaje żona Stefana Huli.

Trening czyni mistrza. Szyjąc kombinezony od czterech lat, Marcelina Hula bardzo dobrze poznała przepisy dotyczące sprzętu na zawodach. Zapytana o to, czy chciałaby zastąpić któregoś z przedstawicieli FIS i dokonać kontroli, odpowiada: „Na pewno byłoby to krępujące, ale sądzę, że obecnie dałabym już sobie radę. Znam bardzo dobrze regulamin, choć trzeba wiedzieć, że kontrole Seppa Gratzera i Borka Sedlaka obejmują też kwestie, które nie są w nim ujęte. To niuanse znane mi z rozmów z trenerami”.

Przyglądając się sportowym zmaganiom skoczków, coraz częściej możemy zauważyć dyskwalifikacje za nieodpowiedni strój. Ma to czasem duży wpływ na wyniki. Dwie, trzy dyskwalifikacje w trakcie zawodów znacznie mogą zmienić sytuację w tabeli. Dlatego kombinezony są tak ważne. Najważniejszy pozostaje jednak zawodnik.

Zdarza się, że właścicielka firmy Huligan’s musi działać szybko i zdecydowanie. W skokach zdarzają się upadki, które oprócz złego wpływu na ciało zawodnika, wywierają także wypływ na kombinezon. Wtedy żona Stefana Huli staje na głowie, aby czasem na następny dzień uszyć nowe wdzianko na skocznię – „Jeśli tylko dostaję sygnał od trenera lub skoczka, że coś jest nie tak, potrafię szybko zrobić poprawki. Miałam taką sytuację w Wiśle w trakcie sezonu letniego. Dostałam późnym wieczorem telefon, że Klimek Murańka upadł i obtarł kombinezon. Dałam radę – rano czekał na niego nowy. Mam coraz więcej wprawy. Pierwszy strój szyłam dwa dni, dziś zajmuje to dwie godziny” – opowiedziała krawcowa naszych skoczków.

Nazwa firmy „Huligan’s” budzi różne podejrzenia. Zazwyczaj jest kojarzona z nazwiskiem skoczka. Jest w tym rąbek prawdy, jednak w nazwie jest ukryte kilka znaczeń – „Nie straszą wyglądem, ale jestem przekonana, że każdy z nich ma w środku chuligana. Nazwa jest zadziorna, a wymyśliła ją siostra Stefana. Poza tym kiedyś mówiliśmy na garnitury – „gany” – wyjaśniła „Cysia”.

Trwa najlepszy sezon w karierze Stefana Huli. Drobny udział w tym ma także prowadzenie firmy wspólnie z żoną – „Mąż zyskał wewnętrzny spokój. Cieszy się, gdy może przebywać w pracowni. Dzięki temu nie musi ciągle myśleć o treningach, a w ten sposób redukuje stres. Bardzo mocno wspieram Stefana, podobnie zresztą jak cała rodzina” – opowiedziała Marcelina Hula.

Dobre skoki szczególnie wzbudzają apetyt kibiców na więcej. Takim momentem było na przykład szóste miejsce w Kuopio. Stefan podchodzi do tego jednak ze stoickim spokojem – „Stefan cały czas podkreśla, że nie skupia się na zajmowanych miejscach. Po prostu chce być zadowolony po konkursie i cieszyć się z prób. Zawsze chciał oddawać dwa dobre i równe skoki. W tym sezonie nareszcie mu się to udaje” – dodała żona reprezentanta Polski.

Poprzednie sezony Stefana nie wyglądały tak obiecująco. Ten jest przełomowy. Słabsze występy powodowały gorsze samopoczucie psychiczne. Jednak dziś można stwierdzić, że po burzy przychodzi słońce i Stefan jest tego doskonałym przykładem. – „Zdarzały się momenty zwątpienia. Bywało ciężko, ale mąż zawsze się podnosił. Pomogło to, że kocha skakać. Pochodzi też z rodziny o dużych tradycjach w tej dyscyplinie. Teraz wiemy, że warto było przeczekać słabszy okres” – zakończyła żona skoczka.


  • Źródło: sport.tvp.pl
  • FOTO: Wiktoria Wnętkowska