Bjørn Einar Romøren na niedzielne zawody kończące turniej Raw Air, które miały miejsce w Vikerusund nie dotarł sam, lecz w asyście policji. Powodem była jego jazda pod wpływem alkoholu. Podczas kontroli alkomat wykazał 0,6 promila.
Po zakończeniu kariery skoczka narciarskiego Bjørn Einar Romøren został dyrektorem do spraw marketingu w Norweskim Związku Narciarskim. W niedzielę wybierał się na zmagania na mamucie w Vikersund. Na skocznię dotarł jednak w asyście policji. Jak się okazało, po drodze został zatrzymany na rutynowej kontroli. Alkomat wykazał 0,3 promila alkoholu we krwi byłego zawodnika. Dopuszczalna norma wynosi 0,2 promila. Od razu zabrano mu prawo jazdy. Sprawa może trafić na drogę sądową. Norwegowi grozi grzywna, a nawet kara pozbawienia wolności.
„To żenujące. Tak się dzieje, gdy podejmuje się złe decyzje. Popełniłem ogromny błąd. Poinformowałem już dyrektora sportowego federacji, Claesa Bredego Braathena. Mam nadzieję, że zachowam pracę w związku. Chcę opowiedzieć o moim błędzie, aby inni tego uniknęli. Lepiej jest się przyznać, że to ja, by uciąć wszelkie spekulacje” – przyznał.
Do całej sprawy odniósł się już Braathen.
„Bjoern Einar to prawdziwy facet. Ludzie tacy jak on robią różne rzeczy i ponoszą za nie konsekwencje” – powiedział. Jak się okazało w 1989 roku był ofiarą wypadku, w którym był pasażerem, a kierowca był pod wpływem alkoholu.
„Każdy, kto zna moją historię wie, że ludzie powinni dostawać drugą szansę, by móc naprawić swoje błędy” – dodał.
- Źródło: sport.tvp.pl
- FOTO: fis-ski.com