„Wszyscy chłopcy, których trenowałem, zaczynali od kombinacji norweskiej. Po pewnym czasie zapadała decyzja, czy zostają przy kombinacji, czy przechodzą do skoków” – opowiadał kiedyś Jan Szturc. Kibicom skoków narciarskich jego postaci przedstawiać nie trzeba, ponieważ niejednokrotnie wypowiadał się na temat tego sportu w charakterze eksperta. Być może jednak nie każdy wie, że wujek i pierwszy trener Adama Małysza jest bardziej związany z kombinacją norweską niż skokami.
Jako zawodnik Szturc reprezentował Wisłę-Start, a w ciągu kariery wziął udział w kilku ważnych imprezach, tj. w Centralnych Igrzyskach Młodzieży, Mistrzostwach Polski w kombinacji norweskiej i Centralnej Zimowej Spartakiadzie Młodzieży. Po zakończeniu kariery zawodniczej zajął się trenowaniem innych. W 1984 roku rozpoczął pracę w Wiśle Ustroniance, gdzie po latach jednymi z jego podopiecznych zostali Adam Małysz i Tomisław Tajner.
Jeszcze w okresie największych sukcesów „Orzeł z Wisły” korzystał z rad byłego trenera, kiedy zdarzały mu się kryzysy. Spod skrzydeł Szturca wyszli także Piotr Żyła, Tomasz Byrt i Aleksander Zniszczoł. To dlatego tak często wypowiada się w mediach o polskich skoczkach – zna ich przecież bardzo dobrze. Obecnie zajmuje się jednak tym, co jest mu najbliższe, czyli kombinacją norweską.
Całkiem niedawno został asystentem trenera kadry młodzieżowej w tej właśnie dyscyplinie. A kilka lat temu treningi pod jego okiem rozpoczynał Adam Cieślar, aktualnie najlepszy polski kombinator norweski. Jest to nie bez znaczenia, gdyż wieloletnie doświadczenie Szturca może okazać się kluczowe we współpracy z młodym, nowym trenerem Mateuszem Wantolukiem. Na efekty ich współpracy musimy jeszcze poczekać, ale już na samym jej początku obaj deklarowali wzajemne zaufanie: „To co ja zaprojektuję, wysyłam trenerowi do weryfikacji i jeśli ma jakieś uwagi, to dzieli się nimi ze mną. Jeżeli trener coś mi pokazuje, również to sprawdzam i dzielę się uwagami. W sumie cały czas jesteśmy w kontakcie, bo mieszkamy dosłownie kilometr od siebie. Natomiast jeżeli chodzi o nasze plany szkoleniowe to zawsze to co zaplanuję, przesyłam do weryfikacji trenerowi i dopiero wtedy przesyłamy to zawodnikom. Na razie ta współpraca układa się bardzo dobrze i myślę, ze tak pozostanie” – podkreślał niedawno Wantoluk.
Warto zauważyć, że wszyscy znani nam dzisiaj skoczkowie, którzy zaczynali karierę u Jana Szturca, swoje pierwsze kroki stawiali właśnie w kombinacji norweskiej. Wśród nich jest też oczywiście nasz wielki Mistrz – Adam Małysz: „Bardzo piękne wspomnienia związane z Adamem mam z okresu, kiedy jako młodzik startował z ogromną zaciętością w kombinacji norweskiej, gdy wspólnie z kolegami zdobywał tytuł drużynowego mistrza Polski w kombinacji – w 1992 roku razem z Tomaszem Wawrzaczem i Aleksandrem Bojdą. Pamiętam też, że gdy w parku wiślańskim odbywały się sprinty parami (team sprint), Adam cieszył się niesamowicie z tych zawodów i dopingował kolegów. Małysz startował wtedy w parze z Bojdą” – wspominał po latach jego wujek.
Całkiem możliwe zatem, że gdyby w pewnym momencie trener nie podjął decyzji o zawężeniu kariery Adama tylko do skoków narciarskich, nigdy nie poczulibyśmy dumy po jego sukcesach na arenie międzynarodowej. Starty w kombinacji na pewno znanych skoczków do takich sukcesów przygotowują, w końcu uprawianie dwóch dyscyplin w jednej musi poprawiać wytrzymałość. Nic dziwnego więc, że Szturc tak ukochał ten sport, który łączy w sobie jedne z najpopularniejszych zimowych dyscyplin.
- Źródło: Własne/pzn.pl