System KO Taładaja: Wielki „comeback” skoków do Stanów

0
1498

Ameryka – symbol bogactwa, wielkiego przemysłu oraz niesamowicie rozwiniętej gospodarki. Zza Oceanem funkcjonuje również największy przemysł kinematograficzny, gdzie powstają filmy najróżniejszych gatunków. Nie brakuje również filmów o tematyce sportowej – czy to związanych z rodzimym futbolem amerykańskim, a także z koszykówką czy hokejem na lodzie. Jeśli producenci i reżyserowie wyczerpaliby zasób idei na idealny film sportowy, zawsze na swoim podwórku można znaleźć idealną inspirację. I na pewno coś się znajdzie, na przykład taki temat skoków narciarskich spod znaku „gwiaździstego sztandaru”. I z pewnością nie dotyczyłby tylko znanego fanom skoków Clinta Jonesa, który w przeszłości potrafił zająć 2. miejsce w klasyfikacji generalnej Letniego Grand Prix. Jeśli Stany Zjednoczone i skoki narciarskie, to na pewno zagadnienie braku obecnie silnej reprezentacji, mogącej rywalizować na równym i wysokim poziomie o punkty Pucharu Świata. To samo w kwestii szkolenia młodych talentów, których zza Atlantykiem jak na lekarstwo.

Lepiej mogło być również z obiektami narciarskimi, bowiem trzy porządne skocznie duże w Iron Mountain, Park City i w Westby, jak na tak ogromny kraj z olbrzymim potencjałem, to raczej mało. Ale i tak lepiej od północnych sąsiadów z Kanady, posiadających tylko… jedną dużą skocznię (olimpijski obiekt w Whistler). I tutaj zatrzymajmy się przy temacie skoczni – już od kilkunastu lat na forum działaczy i sympatyków amerykańskich skoków narciarskich była podejmowana sprawa gruntownej renowacji mamuciego obiektu Copper Peak. Najmniejsza skocznia mamucia, o punkcie konstrukcyjnym K145, nie jest używana od ponad 20 lat ze względu na kompletnie zaniedbaną infrastrukturę, a teraz ma zostać wskrzeszona przez Amerykanów przy wsparciu… FIS.

Kiedyś skocznia Copper Peak w amerykańskim Ironwood gościła zawody Pucharu Świata, ale ostatnie konkursy odbyły się tam podczas 30 lat temu. Od tamtej pory wszelakie zmagania odbywały się z coraz to mniejszą intensywnością, by w połowie lat 90. kompletnie zaprzestać skoków z troski o bezpieczeństwo zawodników. Marazm ludzi z miejscowości w stanie Michigan oraz włodarzy amerykańskiej federacji wobec skoczni był tak duży, że o obiekcie i jakichkolwiek próbach troski o to, co z niego zostało, nie mówiło się przez długi czas. Kilkanaście lat temu pasjonaci zainteresowali się losem Copper Peak i chcieli odnowić obiekt, by ten ponownie wrócił na mapę światowych skoków. Niestety, jak inicjatywa szybko zaczęła swoją działalność, tym szybciej się skończyła. Dopiero realne działania od 2013 roku spowodowały, że modernizacją „mamuta” zainteresował się sam FIS, także w osobie wielkiej w swej dostojności, Waltera Hofera. To Hofer był jednym z inicjatorów przyznania Ironwood organizowania w 2017 roku finałowych konkursów Letniego Grand Prix. A co to oznacza? Że po raz pierwszy w historii dyscypliny zawodnicy będą rywalizować na skoczni mamuciej latem. W planach przebudowy Copper Peak jest właśnie pokrycie skoczni igelitem, umożliwiającego rozgrywanie konkursów w aurze letniej. Punkt konstrukcyjny ma wynosić 175 metrów, a rozmiar skoczni 185 metrów. Miło będzie zobaczyć w końcu jakieś konkursy lotów poza granicami Europy. Zresztą, nie o samą skocznię i loty narciarskie w Stanach tu chodzi…

Takie prozaiczne wydarzenie może stanowić przełom w rozwoju amerykańskich skoków narciarskich. Mamuci obiekt może zdecydowanie poszerzyć horyzonty i przynieść lokalnym zawodnikom więcej rutyny i doświadczenia. Oczywiście, najpierw potrzeba budowy na potęgę mniejszych kompleksów narciarskich, by móc kształcić się od samego początku, a nie „na dzień dobry” zaczynać od dalekich odległości. Ale historia pokazuje, że kraje posiadające tak duże obiekty, spokojnie plasują się w światowej czołówki lotów narciarskich. Może w przeciągu najbliższych dziesięciu lat do gry włączą się również zawodnicy zza Atlantyku. Jeśli tak się stanie, rekord USA w locie narciarskim, należący do Alana Alborna (221,5 m), może zostać szybko zapomniany. Mimo wszystko, kontynuujmy metodę „małych kroczków”, by osiągnąć cel, jakim będzie ścisła elita pucharowa. Dopiero wtedy spełni się „amerykański sen”.


  • Źródło: Własne